Kiedy jedno z najważniejszych czasopism naukowych świata – tygodnik „Science” – poświęca jakiemuś tematowi dwa artykuły naraz, jest to wyraźny sygnał, że mamy do czynienia z ważną sprawą. W najnowszym numerze za takową redakcja periodyku uznała zanieczyszczenie nocnego nieba sztucznym światłem. Mogłoby się wydawać, iż w obliczu różnych zagrożeń i problemów świata to temat drugo- albo i trzeciorzędny, ale sprawa staje się naprawdę poważna.
Czytaj także: Poszukiwacze ciemnego nieba
Pierwsza publikacja to artykuł napisany przez czworo niemieckich i amerykańskich badaczy. Nie powstałby on jednak bez pomocy tzw. nauki obywatelskiej. W tym przypadku rzeszy wolontariuszy niebędących naukowcami, ale amatorami, którzy skrzyknęli się dzięki platformie internetowej Globe at Night. Powstała, by monitorować widzialność gwiazd na nocnym niebie.
To właśnie oni dostarczyli badaczom ponad 51 tys. wyników obserwacji prowadzonych w latach 2011–22. Wolontariusze mieli za zadanie porównywać mapy nieba z tym, co byli w stanie dostrzec nocą nieuzbrojonym okiem (większość obserwacji przeprowadzono w Ameryce Północnej i Europie).
Czytaj także: Cywilizacja zabrała nam noc. Jak ją odzyskać?
Jasność nocnego nieba zwiększa się nawet o 10 proc. rocznie
Kiedy naukowcy przeanalizowali zebrane dane, okazało się, że intensywność sztucznego światła w nocy rośnie o 7–10 proc.