Wilk psu wilkiem
Psy z Czarnobyla: wyglądają inaczej, labradorów tu nie ma. Niezwykłe wnioski z badań
Udomowione zwierzęta były przez człowieka świadomie selekcjonowane. Zaingerowano nie tylko w ich zachowanie, ale też budowę ciała, fizjologię, genetykę. Co by się stało, gdyby ten proces odwrócić? Czy pies odizolowany od człowieka stanie się znowu „wilkiem” (cudzysłów, ponieważ pies nie pochodzi od wilka, jakiego znamy współcześnie; raczej on i wilk mają wspólnego przodka, odmiennego genetycznie od dzisiejszych populacji wilków)? Czy okaże się samowystarczalnym, unikającym ludzi zwierzęciem? Odpowiedź jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Sugerują to m.in. obserwacje poczynione w okolicy Czarnobyla.
Powrót silnego ogona
Po wybuchu elektrowni jądrowej w 1986 r. z zagrożonej skażeniem okolicy ewakuowano tysiące osób. Pozostawiły one prawie wszystko, również zwierzęta domowe. Niedługo później wokół terenów najbardziej dotkniętych skutkami katastrofy wyznaczono tzw. strefę wykluczenia, o powierzchni ok. 2,6 tys. km kw. Na tym ogromnym terenie od ponad trzech dekad żyją setki psów – odizolowane od świata i pozostawione samym sobie.
Można by się spodziewać, że wiedzie się im świetnie, bo od wybuchu elektrowni ich populacja wcale nie zmalała, lecz wzrosła. Trudno ustalić, ile dokładnie zwierząt było w strefie, kiedy ją zamykano. Szacuje się jednak, że uniknąć schwytania lub uśmiercenia, które miały być elementem minimalizowania zagrożenia radiacyjnego, udało się co najmniej kilkudziesięciu. Obecnie na zamkniętym terenie żyje ok. 800–900 osobników.
Czy wyglądają jak wilki? Zdecydowanie nie. Ale ich anatomia uległa zmianie. Nie są tak zróżnicowane, jak zaraz po katastrofie. Nie ma tu labradorów, owczarków niemieckich, bokserów czy rottweilerów (a na podstawie analizy ich genomów wiemy, że pochodzą od tych ras).