Plus minus wirus
Na raka szyjki macicy umiera w Polsce tysiące kobiet. Podpowiadamy, jak temu zapobiec
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wysoko zawiesiła poprzeczkę – w perspektywie kilku dekad liczbę zachorowań na raka szyjki macicy chce zredukować do 4 przypadków na 100 tys. kobiet. Są kraje w Afryce i Europie Wschodniej (np. Rumunia, Mołdawia), gdzie wskaźnik ten szybuje do poziomu ponad 20 przypadków na 100 tys., są prymusi, tacy jak np. Finlandia, którzy już prawie osiągnęli zamierzony cel. Jest też grupa państw wcale nie najbiedniejszych i z aspiracjami posiadania sprawnej ochrony zdrowia, do których należy Polska (obecnie 11 zachorowań na raka szyjki macicy na 100 tys.), gdzie może się to udać tylko pod kilkoma warunkami.
Niełatwo będzie je spełnić. Ze stworzonej przez WHO mapy drogowej, która ma pomóc w realizacji tej strategii, wynika, że do 2030 r. trzeba: zaszczepić przeciwko HPV (wirusowi brodawczaka ludzkiego odpowiedzialnemu za ten nowotwór) 90 proc. dziewczynek przed ukończeniem 15. roku życia, 70 proc. kobiet należy poddawać regularnym badaniom przesiewowym, a 90 proc. z rozpoznanym stanem przedrakowym i rakiem zacząć leczyć. W dodatku WHO nie uznaje już klasycznej cytologii – badania wymazu z szyjki macicy, które Polki w wieku 25–64 lat mogą wykonywać bezpłatnie – za optymalny test nadający się do takiego skriningu.
W naszym kraju cel jest osiągalny – podpowiadamy, w jaki sposób.
Lepsza kontrola jakości
Narodowy Fundusz Zdrowia informuje, że na cytologię przyspieszającą rozpoznanie raka szyjki macicy zgłosiło się w ubiegłym roku zaledwie 11 proc. kobiet, które powinny ją wykonać (spadek z 20 proc. w 2017 r.). Tyle że dane te pochodzą wyłącznie z placówek uzyskujących refundację na to konkretne badanie przesiewowe, a większość Polek wykonuje cytologię prywatnie lub w ramach rutynowych wizyt w poradniach ginekologicznych (rozliczane są wtedy z innego budżetu).