Polska Akademia Nerwów
Gorący spór o PAN. Jak pogodzić zwaśnione strony? „To, co proponuje rząd, to orbanizacja”
Polska Akademia Nauk to dwa byty w jednym ciele. Pierwszym jest korporacja – ok. 350 osób oraz zarząd, czyli prezes, wiceprezesi, kanclerz i kilkanaście biur kancelarii. Członkowie korporacji to crème de la crème polskiej nauki.
Drugi byt to 68 instytutów naukowych z 9 tys. pracowników. Są niezależne od korporacji, prawnie i finansowo, a ich dyrektorzy nie podlegają prezesowi, choć to on ich powołuje. I jest jeszcze ogromny majątek Akademii. Budynki, grunty, obiekty zabytkowe, stacje badawcze, muzea, biblioteki…
O reformie powołanej do życia w 1952 r. PAN mówi się od 1989 r. Prób było kilka, bez większych rezultatów. W 2020 r. Komitet Polityki Naukowej zaproponował reorganizację na wzór niemieckiego Towarzystwa Maxa Plancka, gdzie poszczególne jednostki tworzy się wokół wybitnych postaci nauki, a po wyczerpaniu tematu badawczego dana jednostka jest zamykana i w jej miejsce tworzy się nową. „Max Planck”, jak mówią naukowcy, chwali się 30 noblistami. PAN nie ma ani jednego. Tylko że roczny budżet instytutów Maxa Plancka – 2,2 mld euro – jest 10 razy większy niż budżet instytutów PAN.
Siedem lat temu profesorowie Jacek Kuźnicki, Elżbieta Witkowska-Zaremba i Maciej Żylicz optowali za stworzeniem Senatu PAN, w którym zasiadaliby przedstawiciele korporacji i uznani uczeni z zagranicy. Ich zadaniem byłoby czuwanie nad poziomem naukowym instytutów.
W 2018 r. swoją propozycję przedstawiła część dyrektorów – podtrzymując niezależność od korporacji, chcieli większego wpływu na PAN. Są też zwolennicy odłączenia instytutów od korporacji i skonsolidowania ich w sieci naukowo-badawczej. Zachętą miałoby być dodatkowe dofinansowanie najlepszych jednostek.
Filozofia młotka
Niedawno z propozycją zmian – ustawowych – wyszedł wiceminister nauki Maciej Gdula.