Głowa do śnienia
„Śniłem o reniferze pachnącym czekoladą”. Czyli co tak naprawdę znaczą nasze sny
Część psychologów i neuronaukowców uważa, że marzenia senne to jedynie rozpaczliwe próby nadania sensu czemuś, co tak naprawdę jest go pozbawione. Jak sądzą ci badacze, w czasie nocnego odpoczynku w mózgu pojawiają się losowe sygnały elektryczne, które są niejako na siłę porządkowane i interpretowane przez te bardziej „racjonalne” części układu nerwowego. Koncepcja ta, nazywana hipotezą aktywacji-syntezy, omówiona została np. w pracy opublikowanej w 2023 r. na łamach „Brain Sciences”. Wyjaśniono w niej, że podczas snu informacje sensoryczne pochodzące ze zmysłów (zwłaszcza wzroku) są zablokowane, a mózg skleja wrażenia z tego, czym dysponuje, czyli ze zdarzeń wewnętrznych.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: u jakiejś śpiącej osoby w obszarze wzrokowym aktywują się impulsy nerwowe kodujące obraz renifera, kropek i księżyca, w obszarze węchowym pojawiają się sygnały odpowiedzialne za rozpoznawanie zapachu czekolady, w korze ruchowej zachodzą wyładowania przypisane ruchom ciała podczas jazdy konnej, a w ciele migdałowatym – te odpowiedzialne za uczucie ekscytacji. Wtedy – wyjaśniają autorzy – mózgowy interpretator (przede wszystkim kora przedczołowa) ułoży z tego wszystkiego narrację, w której śniąca osoba odbywa ekscytującą podróż w blasku księżyca, ujeżdżając nakrapianego renifera pachnącego czekoladą (podobny przykład pojawił się w publikacji).
Obraz i związane z nim wrażenia będą tym żywsze – tłumaczą dalej naukowcy – im wyższy będzie poziom aktywacji i niższy poziom modulacji w mózgu. Upraszczając: w fazie REM mózg działa na bardzo wysokich obrotach – znacznie wyższych niż w czasie snu NREM (w tej fazie również mogą się pojawić marzenia senne mało intensywne). Ten stan nocnego pobudzenia jest porównywalny ze stanem czuwania.