Jazda na punkty
Jazda na punkty! Byle wskoczyć na łamy. Polskie uczelnie znów są w pułapce ewaluacji
Mamy ostatni rok czteroletniego okresu ewaluacji jednostek naukowych (2022–25). Polega ona, w wielkim uproszczeniu, na zebraniu i ocenie przez każdą z nich szeroko rozumianego dorobku naukowego swoich pracowników. Następnie dane te mają podlegać biurokratycznej ocenie skutkującej przyznaniem owym jednostkom określonych kategorii, które znacząco rzutują na ich pozycję w przyszłości. Kilka miesięcy temu pojawiło się wiele głosów (na szczeblu komitetów PAN, rektorskich itd.) wzywających do zupełnego odstąpienia od ewaluacji. Niestety nie zostały uwzględnione. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zdecydowało się na dokończenie procedury na dotychczasowych zasadach oraz spokojne wypracowanie kryteriów na przyszłość. Wynika z tego smutny wniosek: najbliższe półrocze jest w przeważającym zakresie stracone dla polskiej nauki.
Można zrozumieć, że bardziej radykalny ruch (natychmiastowe odstąpienie od ewaluacji) powodowałby pewien chwilowy biurokratyczny chaos. I zapewne taka perspektywa to dla administracji publicznej najgorsze, co się może zdarzyć, ostatni krąg piekła. Przymknięto więc oko na dalsze sankcjonowanie wymuszanych przez ewaluację patologicznych praktyk. Teraz staną się one szczególnie intensywne.
Czego możemy się spodziewać?
Punkty, nie jakość
Po pierwsze, dalszego desperackiego wyszukiwania na uczelniach, wydziałach i w dyscyplinach naukowych tych pracowników, którzy do tej pory niewiele publikowali. Będą oni – prośbą i groźbą – zmuszani do wytwarzania „wysoko punktowanych” publikacji. Tego rodzaju perswazja będzie zajmować większość społeczności uczelnianych w najbliższym czasie. Punkty przyznawane w ramach ewaluacji stanowią bowiem konsekwencję skomplikowanego zestawienia kluczowych publikacji pracowników danego wydziału czy dyscypliny.