Słowiańskie zwierciadło
Spór o pochodzenie Słowian robi się coraz ciekawszy. Czy historię naprawdę trzeba pisać na nowo?
Gdy w Gródku nad Bugiem w 2019 r. archeolodzy odkryli jamę ze szczątkami małych dzieci, chcieli po prostu dowiedzieć się, dlaczego zmarły i czy były spokrewnione. Ponieważ szef tego zespołu prof. Marcin Wołoszyn z Uniwersytetu Rzeszowskiego pracuje również w Leibniz-Institut w Lipsku, próbki trafiły od razu do znajdującego się po sąsiedzku słynnego Instytutu Maxa Plancka. – Nie myśleliśmy wówczas o wędrówkach Słowian, choć miejsce było doskonałe – tłumaczy archeolog. – Do V w. mieszkała tu ludność germańska, co dokumentuje niemal 200 pochówków szkieletowych. Dopiero później Słowianie zbudowali tu twierdzę Wołyń, u której stóp w 1018 r. Bolesław Chrobry pokonał Jarosława Mądrego.
Datowania radiowęglowe z trzech laboratoriów wykazały jednak, że dzieci żyły w VIII/IX w., w czasach dominacji Słowian, którzy przecież swoich zmarłych palili. Dlatego pozostałościami ich ciał zainteresowali się badacze z HistoGenes.
Czytaj też: Słowianie, dzieci kryzysu. Niby tacy przaśni, a przetrwali najcięższe katastrofy
Nie stąd nasz ród
Ten międzynarodowy projekt rekonstruuje dzieje Europy Środkowej w okresie wędrówek ludów, czyli między 400 a 900 r. Najnowsze wyniki ich badań zostały opublikowane 3 września w „Nature”. Do Lipska trafiło w sumie 555 genomów, z czego 359 z kontekstów wczesnosłowiańskich. 154 datowane na X–XII w. pochodziły z kilku cmentarzysk w Turyngii. Joscha Gretzinger, Zuzana Hofmanová i Johannes Krause porównali je z DNA wcześniej żyjących w regionie Germanów. Okazało się, że różnią się one w ponad 80 proc.