Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Wiara zieleń przynosi

W Ukrainie giną wróble. Na wojnie fauna zanika, brakuje flory. Polska musi o tym pomyśleć

Na zdjęciach satelitarnych można prześledzić, jak w niektórych rejonach Ukrainy czy w Strefie Gazy szybko ubywa zieleni. Tu: spalone drzewa w Zaporożu Na zdjęciach satelitarnych można prześledzić, jak w niektórych rejonach Ukrainy czy w Strefie Gazy szybko ubywa zieleni. Tu: spalone drzewa w Zaporożu ZRMA/Anadolu / Getty Images
Religia, polityka i wojna – to czynniki, które rzadko uwzględnia się w badaniach przyrody. O opublikowanej w „Nature Cities” analizie, która wypełnia tę lukę, mówi jej współautorka prof. Marta Szulkin z Uniwersytetu Warszawskiego.
Prof. dr hab. Marta SzulkinAnna Amarowicz Prof. dr hab. Marta Szulkin

KATARZYNA CZARNECKA: W Ukrainie giną wróble. I to nie pierwszy taki przypadek. Pod koniec lat 50. XX w. władze Chin uznały, że te ptaki wyjadają za dużo zboża i wypowiedziały im wojnę – szacuje się, że zabito ich kilkaset milionów. Tyle że kiedy ich zabrakło, plony pożerała szarańcza, a ludzie umierali z niedożywienia.
MARTA SZULKIN: Tak się kończy rozwiązywanie problemów przyrodniczych bez wiedzy ekologicznej. Na szczęście dziś o złożoności ekosystemów wiemy dużo więcej. Tyle że nowe wyzwania wciąż pojawiają się na horyzoncie.

Podczas wojny do znikania ptaków człowiek przyczynia się nieintencjonalnie.
Współautor naszych badań Yuriy Vergeles z Charkowskiego Uniwersytetu Narodowego stwierdził, że po wyjeździe około połowy mieszkańców miasta wróble – i to w nielicznych stadach – można zobaczyć już tylko na targowiskach, gdzie ludzie handlują żywnością.

Tym razem one umierają z głodu.
Są związane z siedliskami człowieka, karmią się przy nim. W Ukrainie ich baza pokarmowa drastycznie się zmniejszyła. To jednak tylko obserwacja. Długo dyskutowaliśmy, czy umieszczać tę informację w artykule, ale w końcu to zrobiliśmy.

Obserwacja to przecież także narzędzie naukowca.
Zazwyczaj podpieramy się ustandaryzowanymi pomiarami. Oczywiście w czasie konfliktu zbrojnego jest to prawie niewykonalne. Dlatego piszemy o niezwykłej sile nauki obywatelskiej. Mieszkańcy każdego zakątka globu mają smartfony i robią zdjęcia, po czym publikują je w sieci. Na ich podstawie można analizować, co się dzieje na terenach, do których dostęp jest utrudniony lub niemożliwy. A także porównywać to z obrazami sprzed wojny i tak uzyskać pewne ilościowe dane.

Można tu zobaczyć pewien problem…
Giną ludzie, a my o wróblach, prawda?

Polityka 41.2025 (3535) z dnia 07.10.2025; Nauka ProjektPulsar.pl; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Wiara zieleń przynosi"
Reklama