Cezary Kowanda: – Na rozdanie Nagród Naukowych POLITYKI przyleciał pan specjalnie ze Stanów Zjednoczonych, przerywając na moment swój pobyt na nowojorskim Columbia University w ramach słynnego stypendium Fulbrighta. Co taki wyjazd daje dzisiaj, gdy dzięki internetowi ma się łatwy dostęp do wszystkich publikacji naukowych?
Marcin Kolasa: – Nic nie zastąpi indywidualnego kontaktu z najwybitniejszymi naukowcami, którzy w większości pracują właśnie na amerykańskich uczelniach. Pół godziny czy godzina spotkania z takim ekspertem to po prostu czas bezcenny. Myślałem, że wiele tego typu rozmów będzie raczej kurtuazyjnych, tymczasem ci światowej sławy uczeni często czytają nadesłany im przed spotkaniem tekst, dyskutują o nim, zgłaszają swoje uwagi i sugestie, a nawet sami chcą wiedzieć, co dzieje się w Europie. Polscy naukowcy nie są już traktowani jak ludzie z Trzeciego Świata, przyjeżdżający wyłącznie po naukę. Amerykanie naprawdę uważają, że mamy im coś ciekawego do powiedzenia.
Czym zajmuje się pan naukowo, będąc w USA?
Analizuję optymalną strukturę rynku kredytów hipotecznych. Badam, jaką proporcję takich kredytów powinno udzielać się w walutach obcych, jak długo powinna trwać ich spłata albo jakie oprocentowanie powinno dominować – stałe (jak zdecydowana większość kredytów mieszkaniowych w USA) czy też zmienne (jak w Polsce). Interesuje mnie nie tyle sytuacja pojedynczych kredytobiorców, którzy są grupą bardzo niejednorodną, ile konsekwencje współwystępowania różnych typów kredytów hipotecznych dla całej gospodarki państwa.