Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Brytyjsko-hiszpańskie niebo

British Airways i Iberia łączą siły

British Airways i Iberia łączą siły, aby przetrwać najcięższy od lat kryzys lotnictwa. A LOT wciąż walczy w pojedynkę.

292 mln funtów – tyle British Airways straciło przez ostatnie pół roku. Hiszpańska Iberia jest niewiele gorsza – jej strata za ostatnie trzy kwartały wynosi 182 mln euro, ale przy nieco mniejszej liczbie samolotów i pracowników. Te wyniki nie są może wyjątkowe na tle całej branży, pogrążonej w głębokiej recesji, ale zmusiły obu przewoźników do podjęcia nadzwyczajnych kroków. British Airways i Iberia utworzą jedną firmę, choć wzorem Air France i KLM zachowają odrębne marki. W ten sposób na europejskim niebie powstanie trzecia wielkie lotnicze imperium. Pozostałe dwa to właśnie Air France/KLM z nową Alitalią oraz Lufthansa i skupione wokół niej mniejsze linie (Brussels Airlines, Austrian Airlines czy Swiss).

Oczywiście obie firmy w komunikatach prasowych zapewniają, że fuzja, przygotowywana zresztą do wielu miesięcy i ciągle odwlekana, jest z myślą o nas, czyli zwykłych pasażerach. W rzeczywistości ma przynieść spore oszczędności, a towarzyszyć jej będą oczywiście spore zwolnienia i prawdopodobnie cięcie niektórych połączeń. Obie linie rzeczywiście mają powody do ścisłej współpracy. O ile British Airways króluje w połączeniach z Europy do Ameryki Północnej, to Iberia jest zdecydowanym liderem w lataniu ze Starego Kontynentu do Ameryki Łacińskiej. Natomiast na polskim niebie żadna z linii nie odgrywa kluczowej roli. Obecność Iberii jest wręcz śladowa, natomiast British Airways głównie dowozi pasażerom lecących dalej w świat, umożliwiając im przesiadki na londyńskim Heathrow.

Ale i dla nas ta fuzja ma pewne znaczenie. Każe znów zastanowić się nad przyszłością LOT, który należy do ciągle kurczącego się grona linii, niezwiązanych kapitałowo z innymi przewoźnikami.

Reklama