Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Radzie już dziękujemy

Nowa RPP - wyzwanie i wyzwania

Jaka będzie nowa Rada Polityki Pieniężnej - to łamigłówka polityczna. A zadania przed nią - ambitne.

Rada Polityki Pieniężnej, której głównym zadaniem jest dbałość o stabilność złotego, zakończyła swoją kadencję. Gdyby to zadanie wykonała zgodnie z planem, roczny wzrost cen nie powinien przekraczać 2,5 proc. Jest 3,3 proc. To niby niewiele więcej, ale dla kogoś komu zarobki nie rosną - a są i tacy, którym zmalały - ten ułamek procenta robi wielką różnicę. O tyle bowiem mniejsza jest siła nabywcza naszych pieniędzy. Z kolei dobre słowo należy się Radzie od zadłużonych – stosunkowo niskie stopy procentowe powodują, że raty kredytów (przynajmniej tych w rodzimej walucie) nie puchną gwałtownie od odsetek.

Choć działalność RPP ma spory wpływ na zawartość naszych portfeli, nie wydaje nam się ona interesująca. Ale ciało to pasjonuje polityków. To oni bowiem mają wpływ na jego kształt – trzy osoby do dziewięcioosobowej Rady wybiera Sejm, trzy – Senat, zaś kolejne trzy wskazuje prezydent. Dziesiąty jest prezes NBP, Sławomir Skrzypek, także nominat Lecha Kaczyńskiego.

Łatwo więc narysować mapę politycznych wpływów. Pięć osób wybierze PO, jedną PSL, cztery – PiS. Trzeba jednak pamiętać, że prezes NBP jest jednocześnie przewodniczącym RPP i gdyby głosy podzieliły się po równo – zdanie prezesa przechyla szalę. W tej sytuacji zdanie nominata PSL (wszystko wskazuje na to, że będzie to obecna wiceminister finansów Elżbieta Chojna-Duch) może być decydujące. Dlatego też nie wszyscy w PO zachwyceni są faktem, że partia rządząca do Rady wskazała także Jerzego Hausnera, byłego wicepremiera w rządzie SLD, choć nikt nie odmawia mu kompetencji.

Polityczny podział RPP najbardziej widoczny stanie się w dwóch sprawach – zysku NBP oraz waluty euro. W tej pierwszej rząd jest żywotnie zainteresowany tym, by zysk był jak największy, gdyż pieniądze te zasilą budżet państwa.

Reklama