Przywódczynią rewolucji postępującej w gospodarce, nazwanej womenomics, jest 39-letnia Dunka Benja Stig Fagerland, mieszkująca w Oslo matka trójki dzieci. Fagerland, jako międzynarodowa guru ekonomii, twierdzi, że im więcej kobiet w gospodarce, tym większa szansa na wyjście z kryzysu. Kierowany przez nią projekt Female Future, który ma zwiększyć odsetek kobiet w decyzyjnych organach gospodarczych, będzie lansowany w ONZ.
Ojcem norweskiej rewolucji ekonomicznej jest jednak 55-letni Ansgar Gabrielsen, minister gospodarki w latach 2001–2004. W 2002 r. doszedł do wniosku (w wywiadzie dla największej norweskiej gazety „Verdens Gang”), że wszelkie akcje i naciski zmierzające do zwiększenia roli kobiet w gospodarce nie przynosiły rezultatów i przedstawił projekt ustawy zapewniający każdej płci co najmniej 40-proc. reprezentację w radach nadzorczych publicznych spółek akcyjnych; w 2002 r. kobiet w radach było tylko 6 proc. Mimo że Norwegia już wcześniej była modelowym krajem równouprawnienia ze zbliżoną liczbą kobiet i mężczyzn w gremiach politycznych i z 80 proc. kobiet pracujących zawodowo, propozycja Gabrielsena wywołała szok. Ingerencja państwa w działalność gospodarczą?!
Kobieta albo grzywna
Szok był tym większy, że Gabrielsen nie jest lewakiem zainfekowanym feminizmem. Przeciwnie – reprezentował wówczas w rządzie partię konserwatywną, która nazywa się w Norwegii po prostu Prawica. W dodatku jest członkiem Kościoła zielonoświątkowców, ściśle przestrzegającego nakazów biblijnych i stojącego w wielu sprawach na prawo od katolików.