Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Mam, ale nie dam

Spory wokół NBP psują nam opinię

Przykro patrzeć jak układają się ostatnio relacje między Sławomirem Skrzypkiem, prezesem NBP a Radą Polityki Pieniężnej i Ministerstwem Finansów. Powinna być współpraca a jest faktycznie bezpardonowa walka. Źle to wróży naszym finansom i naszej gospodarce.

Ostatnio poszło o ustalenie poziomu zysku NBP za 2009 rok i sposób jego podziału. A konkretniej - jaka część powinna być przekazana do budżetu, a jaka pozostać w banku (jako rezerwa na przyszłe ryzyko kursowe). Mało precyzyjne przepisy tworzenia rezerw zostały ustalone kilka lat temu i dawały pole do luźnej interpretacji w tej sprawie. W efekcie zarząd NBP uznał, że ubiegłoroczny zysk do przekazania niewiele przekracza 4 mld złotych a Rada wyliczała go na poziomie 8 mld złotych. Teraz reguły tworzenia rezerw nowa RPP doprecyzowała, ale zarząd banku uznał je natychmiast za bezprawne: jego zdaniem łamią zasady rachunkowości NBP, nie respektują zasady, że prawo nie dział wstecz i nie były konsultowane z Europejskim Bankiem Centralnym. Krótko mówiąc zarząd banku nie ma zamiaru zastosować się do zaleceń Rady i każdy pozostał przy swoim.

NBP, którego rezerwy i tak są wysokie (po przeliczeniu wynoszą ponad 85 mld złotych) nadal chce maksymalną część zysku pozostawić u siebie. RPP - nie chcąc być krótkowzroczną - uważa, że w obecnej sytuacji gospodarczej i przy rosnącym deficycie budżetowym, warto jednak choć trochę połatać rosnącą dziurę budżecie i wspomóc Ministra Finansów. To w końcu nasz wspólny interes, żeby deficyt budżetowy w br. nie przekroczył ustawowej granicy 55 proc. PKB, po minięciu której w następnym roku rząd nie mógłby już się więcej zadłużać. Realizacja zadania obligatoryjnego zrównoważenia budżetu oznaczałaby konieczność podwyżek podatków, cięć wydatków państwa, pewnie zamrożenia płac w budżetówce. Kto by tego wszystkiego chciał?

Można powiedzieć, że zarząd NBP nie musi, a nawet nie powinien troszczyć się o takie sprawy. Jego obchodzi stabilność polskiej waluty i niski poziom inflacji.

Reklama