Gdy supertani kredyt, niepohamowany apetyt kupujących i banki goniące za zyskiem bez oglądania się na ryzyko doprowadziły do powstania w Ameryce bańki na rynku nieruchomości, prędzej czy później musiała ona pęknąć. Wśród klientów Goldmana Sachsa już 4 lata temu znaleźli się inwestorzy przekonani, że rynek lada moment tąpnie, a wraz z nim na łeb na szyję poleci wartość obligacji hipotecznych. Szukali też sposobów przekucia tej wiary w zyski. Goldman nauczył się zarabiać i na pogodzie, i na słocie, skonstruował więc dla nich specjalny wehikuł inwestycyjny, nazwany Abacus 2007-AC1. Jeden z takich klientów, najbardziej dziś znany, John Paulson, szef funduszu hedgingowego, wybrał tysiące pożyczek, które uznał za szczególnie ryzykowne, i postawił na to, że nie zostaną spłacone. I na jego wyszło.
Konia nie każdy widzi
„Ten produkt był nowy i skomplikowany, ale podstęp i konflikty są stare i proste” – powiada Robert Khuzami, dyrektor departamentu egzekwowania prawa Securities and Exchange Commission (SEC), amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która stawia Goldmanowi zarzuty.
Nabywcy tych produktów strukturyzowanych – papierów wartościowych, które pół roku po ich emisji stały się niemal bezwartościowe – stracili na transakcji miliard dolarów. John Paulson, na którego zlecenie Goldman stworzył ów inkryminowany produkt, zarobił miliard. Nie ma niczego niestosownego w fakcie, że Goldman stworzył na życzenie klienta specjalny papier wartościowy. Banki inwestycyjne czynią to każdego dnia. Popularne u nas do niedawna produkty strukturyzowane nie są niczym innym. Nie ma również nic nagannego w tym, że klient dokonywał selekcji pożyczek, trafiających do koszyka, przeciwko któremu przyjął zakład, stawiając na spadek jego wartości.