Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Działa tylko kij

Internet w komórce na wakacjach

Korzystanie za granicą z Internetu w komórce już nie powinno prowadzić do horrendalnych rachunków. Ale tylko dlatego, że zostaniemy od niego w porę odcięci. Dla własnego dobra.

 

Trzy lata temu Komisja Europejska waz z Parlamentem wreszcie straciła cierpliwość. Postanowiono zmusić europejskie koncerny telekomunikacyjnie do obniżenia nieprzyzwoicie wysokich za cen za rozmowy i esemesy przy korzystaniu z komórki w innym kraju unijnym. Bilans z jednej strony jest pozytywny: koszty spadły średnio o 60-70 proc., nie boimy się już odebrać dzwoniącego telefonu, ani nie zastanawiamy zbyt długo nad wysłaniem wiadomości. Ale w ostatnio opublikowanym raporcie Komisja słusznie stwierdza, że o jakiekolwiek konkurencji na tym rynku nie może być mowy. Operatorzy po prostu stosują się do rozporządzenia i utrzymują ceny na maksymalnym poziomie, dopuszczalnym przez unijne prawo. Żadnej własnej inicjatywy nie wykazują – tak jakby panowała wielka zmowa cenowa. Tylko jak ją udowodnić?

Co gorsza, słaby złoty spowodował, że choć od 1 lipca dopuszczalne ceny rozmów spadają o kolejne kilka eurocentów, my tej różnicy nie poczujemy. Wciąż minuta rozmowy w roamingu w ramach Unii kosztować będzie ok. 1,80 zł. Minimalnie stanieją natomiast esemesy – do 54 groszy. Plany Komisji Europejskiej są ambitne – chce, aby do 2015 r. w ogóle roaming nie różnił się cenowo od korzystania z komórki we własnym kraju. Ale wiele wskazuje na to, że aby osiągnąć ten stan idealny, trzeba będzie wprowadzać kolejne rozporządzenia. Bo na spadek cen w wyniku konkurencji między operatorami nie ma co liczyć.

Dobrym przykładem tego są choćby opłaty za korzystanie przez komórkę z transmisji danych, czyli m.in. za dostęp do Internetu albo wysyłanie ememesów.

Reklama