Gdy kończy się wielka impreza sportowa, zaczyna się równie wielkie liczenie. Nas czeka to już za dwa lata. Wówczas zaczniemy się zastanawiać, czy warto było organizować Euro 2012, ile na nie wydaliśmy, ile zarobiliśmy. Wreszcie - jakie korzyści przyniesie nam w przyszłości. I pewnie różnych opinii, sporów i wątpliwości będzie nie mniej niż teraz w Południowej Afryce.
Z jednej strony organizatorzy oszacowali łączne koszty przygotowań na ok. 3,5 miliarda dolarów. Z drugiej ocenia się, że Mundial zwiększy tegoroczny wzrost gospodarczy kraju przynajmniej o 0,4 proc. PKB. Jak zwykle przy tego typu wydarzeniach pełny bilans jest jednak niemożliwy. Bo przecież część wydatków na infrastrukturę i tak trzeba by ponieść, nawet nie organizując żadnej wielkiej imprezy. Korzyści z promocji Południowej Afryki na całym świecie, swoistej darmowej miesięcznej kampanii reklamowej we wszystkich mediach, też są niemożliwe do oszacowania. A z drugiej strony zawsze pojawią się argumenty za wydaniem tych samych pieniędzy nie na nowoczesne stadiony, ale szkoły czy służbę zdrowia w dzielnicach biedoty.
Takich dylematów nie ma jeden bezwzględny zwycięzca Mundialu, czyli jego organizator. Federacja FIFA jak zwykle zarobiła na finałach mistrzostw świata. Jej wpływy, przede wszystkim ze sprzedaży praw telewizyjnych i tytułów oficjalnych sponsorów dla szeregu firm, szacuje się na ponad 3 miliardy dolarów. I tak samo będzie w Polsce i na Ukrainie z jednym drobnym wyjątkiem – u nas to UEFA, czyli Europejska Federacja Piłkarska zdecydowanie poprawi stan swojego konta.
Jednak być może największym finansowym zwycięzcą tegorocznego Mundialu będzie kraj, z którego pochodzi najlepsza drużyna. Patrząc na finalistów, trudno było nie życzyć sukcesu właśnie Hiszpanii.