Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Polityczne paliwo

PiS leje (w) benzynę po 5 zł

Tak drogo na stacjach benzynowych jeszcze nie było. Wszyscy kierowcy z niepokojem czekają, kiedy cena benzyny przekroczy 5 zł. Tymczasem rozpoczęły się próby wykorzystania paliwa do napędu politycznych akcji.

Trójka posłów PiS - Beata Szydło, Adam Hofman i Mariusz Błaszczak – wybrali się Toyotą Yaris na stację benzynową w centrum Warszawy. Tam czekali już na nich reporterzy z kamerami i mikrofonami. Błaszczak zatankował 28 litrów benzyny Verva 98, po 5,18 zł za litr. Zapłacił 145 zł i zagrzmiał:   „panie premierze, kiedy pan ostatni raz sam tankował samochód? Bo ja wiem, że pana rządowa limuzyna pali bardzo dużo i za to pan nie płaci. Ale gdyby pan zatankował benzynę za ponad 5 złotych, to może wróciłby pan do problemów zwykłych ludzi”.  Posłanka Szydło dokonała szybkich obliczeń i wyszło jej, że jeśli rodzina zwykłych ludzi jedzie raz w miesiącu z Warszawy do Krakowa, to musi zapłacić 500 zł. Przypomniała też, że kiedy Jarosław Kaczyński był premierem, też wzrosły ceny paliw. I wówczas premier wezwał prezesów koncernów naftowych i „wydyskutował z nimi obniżkę marż” dzięki czemu paliwo staniało. No, ale premier Kaczyński był wyczulony na los zwykłych ludzi. Nie to co Donald Tusk…

Chciałoby się zapytać: a co trójka młodych liderów PiS wie o zwykłych ludziach? Bo z pewnością przeciętny Kowalski nie jeździ nową Toyotą Yaris i nie tankuje najdroższego gatunku paliwa na jednej z najdroższych stacji w centrum stolicy. Samochodem zwykłego Polaka jest kilkunastoletni wysłużony Volkswagen Golf,  do którego leje benzynę 95 albo chętniej gaz LPG. Szukając najtańszej stacji koło hipermarketów albo na obrzeżach miasta. Podejrzewam, jednak, że posłowie PiS to wiedzą. No, ale ustawiając się starym Golfem przy dystrybutorze LPG nie mieliby takiego show. Chodziło o to, aby pokazać, że cena benzyny przekroczyła psychologiczną barierę 5 zł za litr i dalej rośnie.

Reklama