Z biur Empik Media&Fashion, znajdujących się na trzecim piętrze budynku znanego przez lata jako Domy Towarowe Centrum przy ul. Marszałkowskiej, rozciąga się widok na Pałac Kultury i Nauki oraz warszawskie wysokościowce. Jeszcze rok temu Maciej Szymański, prezes EM&F, też codziennie patrzył na drapacze chmur, tylko nieporównanie wyższe i liczniejsze. Pracował wówczas na 28 piętrze szanghajskiego biurowca jako szef lokalnego oddziału sieci perfumerii Sephora. Rozstanie z Chinami było dla Szymańskiego równocześnie pożegnaniem z tą firmą, w której spędził 11 lat, szefując jej filiom w różnych krajach. Najpierw wprowadził ją na polski rynek, potem odpowiadał za rozwój w całej Europie Środkowej i Wschodniej. Następnie przez 2,5 roku zarządzał francuską firmą na jej macierzystym rynku. To rzadka sytuacja, ale Szymański przekonuje, że łatwo ją wyjaśnić.
– Znam biegle francuski, w tym kraju studiowałem, na początku lat 90. współtworzyłem polską filię Peugeota, a także wprowadziłem na nasz rynek francuską firmę BIC – tłumaczy. – Po siedmiu latach pracy w Sephorze nie traktowano mnie jako obcego. Jedyny problem, jaki mieli Francuzi, to jak wymawiać moje nazwisko. Nie spotkałem się z żadnymi uprzedzeniami czy przesądami.
Po Europie przyszła kolej na wyzwanie, z którym pewnie chętnie zmierzyłoby się wielu menedżerów. W Chinach Sephora była już co prawda obecna, ale na niewielką skalę. Na korzyść Szymańskiego działał fakt, że z firmą związany był długo i miał sporą swobodę w podejmowaniu decyzji. Tym bardziej dziwić może, że już po roku pracy w Szanghaju – w tym czasie tamtejsza Sephora otworzyła kilkadziesiąt nowych sklepów – podjął decyzję o powrocie do Polski. Szymański zapewnia, że powody finansowe ani rodzinne nie były decydujące.