Zbigniew Pszczulny, Mariusz Rutz. Dwóch takich, co wypletli koszyk
Stadion Narodowy już z iglicą. Jak powstawał?
Stadion Narodowy stał się architektonicznym koszykiem po gwałtownej burzy mózgów, która latem 2007 r. rozpętała się w biurze Zbigniewa Pszczulnego w Düsseldorfie. On, jego wspólnik Mariusz Rutz oraz niemiecki architekt z firmy GMP, która miała im pomóc w zaprojektowaniu stołecznej areny, intensywnie szukali inspiracji. Terminy goniły, a wymyślanie koncepcji jednego z głównych stadionów Euro 2012 szło jak po grudzie. Do chwili, gdy trochę zdesperowany Rutz sięgnął po album ze zdjęciami warszawskich Łazienek. – Na jednym z nich był pomnik Chopina ze słynną wierzbą. Pomyślałem wtedy, że przecież z takich wierzb robi się koszyki – wspomina Rutz. Pomysł chwycił, choć na początku gazety pisały, że jest mało nowoczesny, a w ogóle to trąci cepelią. – Teraz nikt o nim tak nie mówi, wszyscy za to nazywają stadion koszykiem. Dzięki temu stał się rozpoznawalny jak Ptasie Gniazdo w Pekinie – dodaje Zbigniew Pszczulny, który o swym dziele mógłby mówić długo, ryzykując nawet spóźnienie na samolot.
Stadion ma być otwarty 22 lipca 2011 r., co obaj architekci uważają za chichot historii. Dokładnie 56 lat wcześniej (22 lipca 1955 r.) otwarto Stadion Dziesięciolecia, z którego wyrasta dziś Narodowy, 30 lat wcześniej Zbigniew Pszczulny wyemigrował do Niemiec, rozpoczynając tam karierę wziętego architekta, zaś 22 lipca 2008 r. firma JSK Architekci odebrała w warszawskim urzędzie wojewódzkim kluczowy dla przyszłości stadionu dokument – pozwolenie na budowę.
W życiu obu architektów przypadek w ogóle dość często dawał znać o sobie.