Sejmowy wniosek o wotum nieufności, złożony przez SLD a popierany przez PiS, ma małe szanse na sukces. I bardzo dobrze. Bo może nie jest idealnym ministrem, ale jego krytycy też powinni mocno uderzyć się w piersi. Opłakany stan polskiej infrastruktury to zbiorowa zasługa polityków wszystkich rządów minionego dwudziestolecia.
To nie pierwsze wotum nieufności dla Grabarczyka. Poprzednie składał PiS, latem 2009 r. skarżąc się, że nie radzi sobie z programem budowy dróg i autostrad. Obecne dotyczy dramatu na kolei i – oczywiście – całokształtu działalności. „Przez trzy lata pełnienia funkcji ministra infrastruktury Cezary Grabarczyk wykazał się nieudolnością i brakiem przygotowania do kierowania tym resortem”- napisali posłowie SLD w swoim wniosku. Z pewnością będą mieli swoje show, bo krytyka stanu polskiej infrastruktury jest rzeczą wdzięczną. Każdy kto podróżuje polskimi pociągami, jeździ dziurawymi drogami, próbuje polecieć samolotem, nie raz odgrażał się, że temu, który tak to zorganizował (toleruje dziury, spóźniające się pociągi, brudne dworce itd.), to on by mu… Z pewnością odwołanie ze stanowiska byłoby w takich okolicznościach karą najłagodniejszą.
Posłowie koalicji nie będą jednak dla ministra Grbarczyka aż tak surowi. Na stanowisku z pewnością pozostanie. Zwłaszcza, że jego pozycja w PO po sukcesie w wyborach samorządowych w Łodzi - gdzie Grabarczyk jest partyjnym liderem – wydaje się wyjątkowo mocna. Dlatego premiera zadowolą czerwone kartki dla wiceministra infrastruktury i prezesów spółek kolejowych. I bura, jaką nie po raz pierwszy, zrobił w zaciszu gabinetu Grabarczykowi.
Krótka pamięć polityków
Minister infrastruktury z pewnością nie jest ideałem.