Decyzja, ogłoszona podczas rutynowej konferencji dla inwestorów, jest sporym zaskoczeniem. Zdominowała wiadomości gospodarcze w USA i rozgrzała w czwartkowy wieczór wszystkie światowe serwisy poświęcone branży internetowej. Nie co dzień zdarza się, aby współtwórca największego gospodarczego sukcesu ostatnich lat, ustępował ze stanowiska. Tym bardziej, że Google - praktyczny monopolista wśród wyszukiwarek internetowych - ogłosił właśnie bardzo dobre dane finansowe za IV kwartał 2010 r. Jego zyski w stosunku do poprzedniego roku wzrosły o 29 proc., do 2,5 mld dolarów.
Oznak kryzysu brak. Tymczasem tuż po ogłoszeniu świetnych wyników swej pracy Eric Schmidt poinformował, że usuwa się w cień. Od kwietnia 2011 r. jego miejsce jako CEO (czyli Chief Executive Officer, prezes odpowiedzialny za codzienne sprawne funkcjonowanie firmy) zajmie jeden z dwóch pozostałych założycieli Google, czyli Larry Page.
Skąd ta zmiana?
Aby zrozumieć jej przyczyny, trzeba sięgnąć wstecz do roku 2001, a więc początków Google. Wyszukiwarka, którą w 1998 roku założyli Larry Page i Sergey Brin - dwaj młodzi doktoranci z Uniwersytetu Stanforda - rozwijała się już błyskawicznie, przyciągając miliony użytkowników. Z przedsięwzięcia garażowego zaczęła się przekształcać w olbrzymią firmę. Ale choć Larry Page i Sergey Brin mieli dobry pomysł, jak stworzyć sprawny program przeszukujący i katalogujący miliardy stron WWW, to nie bardzo wiedzieli, jak ten sukces przełożyć na konkretne zyski.
Tymczasem Google połykał co tydzień setki tysięcy, a potem już miliony dolarów, bo potrzebował wciąż nowych serwerów oraz programistów. Inwestorzy, którzy wyłożyli pieniądze na powstanie wyszukiwarki, zaczynali się powoli niepokoić.