Senna zazwyczaj Boadilla del Monte przeżywa w słoneczny, lutowy dzień prawdziwe oblężenie. To znak, że w bankowym miasteczku Santandera, zbudowanym kilkanaście kilometrów od Madrytu, Emilio Botín prowadzi coroczną konferencję prasową, chwaląc się jak zwykle znakomitymi wynikami grupy kierowanej przez niego od prawie ćwierć wieku. Gdy pada pytanie o Polskę i zakup przez Santandera Banku Zachodniego WBK, Hiszpan natychmiast się rozpromienia. Polska? Wspaniały kraj, fantastyczne perspektywy i znakomicie zarządzany bank! Botín nie ukrywa dumy z nowego nabytku.
Emilio Botín nie jest jedynym zachodnioeuropejskim finansistą, który wysoko ocenia perspektywy gospodarcze Polski. Można powiedzieć, że to rutynowa, powszechna opinia, stojąca w jaskrawej sprzeczności z naszymi wewnętrznymi ocenami. Żyjemy przecież w kraju, gdzie trwa walka o kształt systemu emerytalnego, deficyt budżetowy jest niebezpiecznie wysoki, a czołowi ekonomiści nawzajem się obrażają, strasząc społeczeństwo ruiną: albo natychmiastową, albo odroczoną.
Spektakularne przejęcia
Za granicą wizerunek Polski jest zdecydowanie lepszy niż w kraju. Tam mało kto wątpi, że czeka nas przynajmniej 10–15 lat solidnego wzrostu gospodarczego. A skorzysta na nim m.in. cały, ciągle szybko rozwijający się sektor bankowy. Wciąż przecież prawie jedna czwarta Polaków nie otworzyła kont osobistych, a wielu płaci rachunki wyłącznie gotówką. Dla bankowców Polska to Hiszpania przed 20 laty. Nawet jeśli tylko w części powtórzymy dawną hiszpańską drogę, i tak trudno teraz znaleźć w Europie lepsze miejsce dla chętnych do inwestowania w bankowość.
Skoro jest tak dobrze, to czemu tak wielu inwestorów z Polski ucieka?