To będzie transakcja roku, może nawet dekady. Rzadko się zdarza, że do kupienia jest w całości spółka kontrolująca trzecią część krajowego rynku telekomunikacji mobilnej. Pozostałe dwie trzecie znajduje się w rękach konkurentów: Polskiej Telefonii Cyfrowej (sieci Era, Heyah) oraz PTK Centertel (sieć Orange). Obaj wchodzą w skład wielkich koncernów. Pierwszy należy do Deutsche Telekom (T-Mobile), drugi do France Telecom. Z wielką trójką stara się walczyć czwarty mały konkurent, spółka P4 (sieć Play). Na razie jednak w układzie sił nie zaszły duże zmiany. Wielka trójka rządzi, choć wskazanie lidera jest trudne.
Zależy, co się bierze pod uwagę: liczbę klientów (kart SIM), ARPU (średni przychód, jaki daje jeden klient), przychody, zysk, potencjał techniczny? – Trzy największe spółki są zbliżone wielkością. Ale pod względem rentowności numerem jeden jest Polkomtel – podkreśla prezes Polkomtela Jarosław Bauc. Nic więc dziwnego, że cena, jaką nabywcy przyjdzie zapłacić, jest niemała. Szacuje się ją na 16–18 mld zł. Nie zniechęca to potencjalnych nabywców, wśród których jest Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Grupy Polsatu, dwa skandynawskie telekomy – TeliaSonera i Telenor – oraz kilka dużych funduszy inwestycyjnych.
Poszukiwanie ojca
Z pewnością 16 lat temu żaden z szefów państwowych firm, które wyłożyły pieniądze na stworzenie pierwszego polskiego operatora telefonii GSM, w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się, jak wielkie zyski przyniesie ta inwestycja. Zdaje się, że w ogóle mało kto spodziewał się zysków. Zamiast plusikowego obawiano się raczej minusikowego.
Jak wspominają świadkowie, prezesów – m.in. KGHM, Petrochemii Płockiej (dziś Orlen), Polskich Sieci Elektroenergetycznych (dziś PGE), Węglokoksu, Stalexportu – trzeba było mocno naciskać, by weszli do telekomunikacyjnej spółki.