W stoczni Aker, w norweskim miasteczku Stord leżącym między Stavanger a Bergen, u nabrzeża stoi zacumowany wielki statek. Na pierwszy rzut oka przypomina tankowiec, choć gęstwina rur i potężne konstrukcje na pokładzie oraz lądowisko dla helikopterów na dziobie, mogą sugerować, że nie jest to zwykła jednostka do przewozu ropy. W istocie to jest i nie jest statek. To nowy pomysł na sposób wydobycia ropy i gazu ziemnego z podmorskich złóż. Nazywa się FPSO „Skarv” (FPSO – ang. Floating Production, Storage and Offloading Unit ). Skarv to po norwesku kormoran.
Niedawno ciągnięta przez holowniki platforma opłynęła dużą część kuli ziemskiej w drodze z Korei, gdzie w stoczni Samsunga została zbudowana, do Stord, gdzie trwają ostatnie przygotowania do służby. Za kilkanaście dni zostanie odholowana dalej na północ, 50 km od Koła Podbiegunowego. Tam przez najbliższe 25 lat ma prowadzić wydobycie ropy i gazu z podmorskich pól naftowych Skarv i Idun.
Choć na burcie namalowany jest zielono-żółty słonecznik koncernu BP, to FPSO „Skarv” jest własnością konsorcjum w skład którego wchodzą trzy inne koncerny naftowe, w tym Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). Polski udział w platformie i polu naftowym wynosi 12 proc. (BP - 24 proc., StatoilHydro - 36 proc., E.ON Ruhrgas - 28 proc.). Słonecznik BP jest jedynie znakiem, że operatorem platformy jest brytyjski koncern.
Eksploatacja złóż Skarv-Idun to pierwsza zagraniczna inwestycja polskiej firmy w wydobycie ropy i gazu spod dna morza.
Super-platforma na sztormy
FPSO „Skarv” jest platformą pływającą, najnowocześniejszą obecnie konstrukcją tego typu na świecie. Technologia wydobycia węglowodorów spod dna morza przy pomocy jednostek pływających pojawiła się stosunkowo niedawno – w latach 70.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wspólnie ze światowymi koncernami paliwowymi uruchamia najnowocześniejszą na świecie, pływającą platformę do wydobycia gazu i ropy. Byliśmy na jej pokładzie.
Reklama