Chińskie konsorcjum COVEC budujące blisko 50 km odcinek autostrady A2 z Łodzi do Warszawy poinformowało o zamiarze zrezygnowania z dalszej budowy. Chce jeszcze rozmawiać z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad ale wygląda, na to, że sprawa jest przesądzona. Budowlana porażka Chińczyków już od dawna wisiała w powietrzu. Właściwie od momentu, kiedy wygrali przetarg, oferując cenę o połowę niższą od kosztorysu inwestorskiego. Eksperci ostrzegali wówczas: cudów nie ma, nie da się zbudować autostrady za pół ceny. Politycy przekonywali: Chińczyk potrafi. Przecież zbudowali u siebie sieć autostrad i wiedzą, jak to się robi. Wiedzą jak to się robi tanio. COVEC - któremu konkurenci zarzucali dumping - przekonywał, że ma fundusze na samodzielne zrealizowanie inwestycji, wie jak ciąć koszty, że sprowadzi pracowników z Chin.
Kiedy wszystko zaczęło się sypać, kiedy polscy podwykonawcy zastrajkowali, żądając wypłaty wynagrodzenia za wykonane prace, pocieszano się, że jakoś sobie poradzą. Muszą sobie poradzić, bo grają o wysoką stawkę. COVEC to jeden z największych koncernów budowlanych świata, zainteresowany wejściem na rynek europejski. Polska autostrada będzie wizytówką jego możliwości. Stać go, żeby ją wybudować za pół cen ceny. W promocji. Jeśli tego nie zrobi, skompromituje się, a na dodatek pozbawi się prawa startu w innych przetargach. Polskie prawo zamówień publicznych - niedawno znowelizowane - stanowi, że firma która zerwie umowę, albo zostanie jej ona wypowiedziana, na trzy lata traci prawo startu w przetargach.
Wygląda na to, że Chińczycy wszystko sobie przekalkulowali i doszli do wniosku, że nie ma sensu dokładać do polskiej inwestycji. Lepiej spisać na straty kilkadziesiąt milionów dolarów - jakie pewnie będzie ich polska przygoda kosztować - niż dokładać dalej.