Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Drożyzna czy inflacja?

Wzrost cen - ile prawdy, ile propagandy

Polityczne polowanie na winnych „drożyzny” w Polsce już się rozpoczęło.

Kilka lat stabilnych cen trochę uśpiło naszą czujność i osłabiło zainteresowanie odmienianym niegdyś przez wszystkie przypadki złowrogim słówkiem: inflacja. Ale jak wynika z najnowszych danych GUS, w maju wskaźnik inflacji nieoczekiwanie wzrósł do 5 proc. w skali rocznej. Już się tym martwić czy też może sprawę bagatelizować? Szukać od razu winnych czy na początek tylko wyjaśnień, skąd to nagłe cenowe przyśpieszenie?

Ekonomiści tłumaczą, że nie żyjemy na izolowanej wyspie. A w świecie w ostatnim czasie ostro w górę poszły ceny żywności, paliw i surowców, z których wiele importujemy. Jedne rosły wraz z rzeczywistym popytem, inne tylko wskutek spekulacji, ale rezultaty nakręcania tej spirali szybko dało się zauważyć w krajowych sklepach i przy dystrybutorach. Wysokie ceny w Polsce w dużym stopniu są więc efektem międzynarodowej hossy surowcowej, która niedługo zapewne minie, bo wiele krajów rozwijać się będzie wolniej, a część spekulacyjnych bąbli pęknie. Co więcej, statystycy przypominają, że dzisiejszy szybki wzrost inflacji (tak wysokiej nie mieliśmy od 10 lat) jest po części wynikiem niskiej bazy służącej do porównań. W następnych miesiącach ulegnie ona zmianie, więc wskaźnik przestanie aż tak mocno straszyć. Prezes Narodowego Banku Polskiego, główny strażnik stabilnych cen w Polsce, po ostatnim komunikacie GUS radził więc: nie panikujmy. Jesienią ceny warzyw i owoców jak zwykle pewnie spadną, ceny ropy naftowej już wyhamowały, a pierwsze skutki serii tegorocznych podwyżek stóp procentowych, zaaplikowanych gospodarce przez Radę Polityki Pieniężnej, zaczną być odczuwalne. Inflacja najpierw się zatrzymało, a w przyszłym roku wyraźniej cofnie.

Polityka 26.2011 (2813) z dnia 20.06.2011; Komentarze; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Drożyzna czy inflacja?"
Reklama