Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

CHF na uwięzi

Szwajcaria obniża kurs franka

Na taki dzień spłacający kredyty we frankach czekali od dawna. Ale czy Szwajcarom uda się na dłużej odstraszyć spekulantów?

Na pierwszy rzut oka to niespodzianka. Nikt się nie spodziewał, że właśnie dziś Szwajcarzy dokonają rewolucji i ustalą granicę, powyżej której frank nie ma prawa się umocnić wobec euro. Szwajcarski bank centralny zagroził, że nie będzie tolerował kursu poniżej 1,20 franka za euro. W przypadku przełamania tej bariery jest gotów do praktycznie nieograniczonych interwencji. Pierwsza reakcja rynków nie dziwi – frank natychmiast się osłabił właśnie do poziomu ustalonego przez Szwajcarów.

Jeśli bliżej przyjrzeć się działaniom banku centralnego z siedzibą w Bernie, dzisiejsza sytuacja nie jest już tak zaskakująca. Szwajcarzy wyciągnęli wnioski z dość chaotycznych interwencji w ubiegłym roku, które nie przyniosły długofalowych skutków i tym razem lepiej przygotowali się do obrony swojej gospodarki. Zdecydowanie zwiększyli podaż franka na rynku międzybankowym oraz zaplanowali wprowadzenie ujemnych stóp procentowych, aby zniechęcać do trzymania zbyt dużej ilości franków na kontach. I dopiero na koniec ogłosili kurs, którego będą bronić.

A mają ku temu powody, bo choć szwajcarska gospodarka jest niebywale silna i długo radziła sobie z umacniająca się walutą, zaczyna już odczuwać skutki bardzo silnego franka. Zyski eksporterów spadają, a wzrost PKB w drugim kwartale był najwolniejszy do 2009 r. A przecież już samo osłabienie koniunktury w Niemczech, będących najważniejszym partnerem handlowym, jest poważnym wyzwaniem dla Szwajcarów. Jeśli do tego jeszcze dodamy uporczywie silną walutę, rośnie groźba recesji. Wszystkie główne siły polityczne poparły zatem decyzję banku centralnego. Zrobiły to tym chętniej, że na jesieni Szwajcarów czekają wybory parlamentarne, a wielu zaczyna odczuwać skutki nadmiernego umocnienia franka.

Reklama