Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Finał dramatu

Uratujemy Grecję... ale co dalej?

Jesteśmy już blisko nowego planu ratowania Grecji, a wraz z nią – europejskich banków. Tylko co stanie się potem?

Nachodzi czas kluczowych decyzji. Odwlekane nieustannie przez polityków radykalne zmniejszenie greckiego długu w końcu stanie się rzeczywistością. Ten krok, otwarcie już wspierany przez niemieckiego ministra finansów, był od początku nieodzowny. Ale wielu miało nadzieję, że uda się go odłożyć o dwa lata, a całą procedurę przeprowadzić w nieco spokojniejszych warunkach. Jednak takich nie ma i nic nie wskazuje, żeby szybko nastały. Nie wiadomo na razie, o ile dokładnie zostanie obcięty grecki dług – ale będzie to zapewne ok. 50-60 proc. Bardzo dużo, ale tylko taka redukcja może Grecji pomóc. Tym bardziej, że jej zadłużenie w relacji do wielkości gospodarki przekracza 150 proc. PKB i nieustannie rośnie – z powodu wciąż ogromnego deficytu i głębokiej recesji.

Ale dziś nie ma już tylko problemu Grecji. Drugą decyzją europejskich liderów musi być wsparcie banków, zwłaszcza tych, które na umorzeniu części długu stracą najwięcej. A niewiele już warte greckie obligacje to zresztą tylko jeden z kłopotów instytucji finansowych. Boją się one o wypłacalność także innych, znacznie większych krajów południa kontynentu – zwłaszcza Hiszpanii i Włoch. Poza tym zapowiadane na przyszły rok znaczne pogorszenie sytuacji gospodarczej też oznacza gorsze wyniki. Banki mają zostać przez rządy dokapitalizowane, czyli finansowo wzmocnione. Jeśli trzeba będzie – nawet wbrew własnej woli, co dają do zrozumienia Niemcy.

Ulga dla Grecji i pieniądze dla banków to dwa filary strategii, dzięki której Unia ma zrealizować podstawowy na dziś cel – obronić przed niewypłacalnością kolejne zagrożone kraje. Za pomocą finansowych gwarancji stworzony zostanie swoisty kordon sanitarny, który ocali Portugalię, Irlandię, Hiszpanię i Włochy przed grecką zarazą.

Reklama