Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Super Mario na ratunek

Nowy szef European Central Bank

Oczekiwania wobec nowego szefa Europejskiego Banku Centralnego są ogromne. Czy będzie w stanie im sprostać?

W słynnej grze komputerowej - która mimo postępu technologicznego się nie starzeje i ma niezliczoną liczbę wersji - sympatyczny hydraulik Super Mario walczy z potworami, zbiera monety, a czasem nawet ratuje księżniczkę. Ale Super Mario to również przydomek finansisty - trzeciego w historii prezesa Europejskiego Banku Centralnego (EBC), który swoją funkcję obejmuje właśnie 1 listopada. I podobnie jak bohater kultowej gry, będzie potrzebował nadludzkich mocy, aby sprostać oczekiwaniom.

A są one ogromne, bo Mario Draghi przejmuje stery w niebywale trudnym momencie. Nikt przecież nie łudzi się, że ostatni szczyt UE w Brukseli rozwiązał wszystkie problemy strefy euro. Przed nami bardzo długa i trudna droga. Z jednej strony Włoch wydaje się być najlepszym spośród rozważanych kandydatów. Ale przecież nie będzie w stanie wszystkich zadowolić. Choćby dlatego, że nadzieje z nim wiązane są często ze sobą sprzeczne.

Dla swoich rodaków ma być równocześnie swoistym nadpremierem, który zmusi włoską zgnuśniałą klasę polityczną do reform. Ale także ratownikiem - nadal kupującym włoskie obligacje na rynku wtórnym - i w ten sposób broniącym ojczyznę przed niewypłacalnością. Tymczasem Niemcy chcieliby z tą praktyką jak najszybciej skończyć i mają nadzieję, że Draghi ocali EBC przed przekształceniem go w bank złych długów. Bo to oni będą musieli wyłożyć najwięcej pieniędzy, aby w najgorszym z możliwych przypadków ratować sam bank centralny.

Południe Europy chciałoby jak najniższych stóp, aby nie pogrążyć całkowicie swoich gospodarek. A Północ coraz bardziej boi się inflacji, która ostatnio rzeczywiście w strefie euro jest wyraźnie powyżej celu ustalanego przez EBC.

Reklama