Życie zawodowe człowieka może trwać aż do 75 roku życia. Praca po przekroczeniu 65 lat, kiedy obecnie zwyczajowo przechodzi się na emeryturę, powinna być w przyszłości koniecznością, powiedział premier Szwecji Fredrik Reinfeldt. I chociaż obwarował te stwierdzenia wieloma warunkami, to burza, jaka się rozpętała, poważnie osłabiła jego popularność. Szwedzkie radio nazwało ją rewoltą. Premier kraju od dawna nie był obiektem takich kpin i drwin, ocenia największy poranny dziennik sztokholmski „Dagens Nyheter”. Na Facebooku zrobił karierę fotomontaż przedstawiający Reinfeldta pochylonego nad kościotrupem ze słowami: „No, rusz się! Te kilka lat (do emerytury) to jeszcze wytrzymasz”.
Wypowiedź premiera zbiegła się z doroczną akcją wysyłania pracującym tzw. pomarańczowych kopert, w których Urząd Emerytalny przedstawia stan ich konta. W tym roku po raz pierwszy podano też, w jakim wieku będą mogli przejść na emeryturę bez uszczuplania jej wymiaru. W Szwecji nie ma w zasadzie sztywnej granicy wiekowej i każdy może przerwać wcześniej pracę, jeśli godzi się na niższe comiesięczne wypłaty. Wielu Szwedów po czterdziestce będzie się teraz oswajało z koniecznością pracy powyżej 65 roku życia, jeśli chcą otrzymywać powszechną emeryturę, odpowiadającą mniej więcej 60–70 proc. ich dotychczasowego wynagrodzenia. Znaczna część z nich zaczęła jednak głośno protestować.
Reinfeldt szybko się wycofał i twierdzi, że został źle zrozumiany. Nie wszyscy muszą pracować do 75 lat, mówi teraz. To ma być tylko możliwość dla tych, którzy chcą i są w stanie pracować. Dzisiaj jest bowiem tak, że jeśli się ma 67 lat, przechodzi się na emeryturę, czy się chce, czy nie.