Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Faworyt na krawędzi

Hiszpania wchodzi na grecką ścieżkę?

Ciężko doświadczonym kryzysem Hiszpanom sukces na Euro 2012 choć trochę poprawiłby nastroje. Szanse piłkarzy na ewentualny tytuł są dziś znacznie większe, niż ich kraju na przetrwanie bez międzynarodowej pomocy.

Hiszpania zdążyła już wszystkich w Europie przyzwyczaić do tego, że jest mistrzem w wypieraniu złych wiadomości. Najpierw poprzedni premier José Luis Rodríguez Zapatero długo zapewniał o dobrej kondycji swojej gospodarki i oburzał się na porównywanie Hiszpanii do innych krajów południa kontynentu. Dopiero gdy deficyt budżetowy eksplodował, musiał przyznać się do poważnych problemów i ogłosić drastyczną kurację oszczędnościową. Po zmianie rządu taktyka wcale się nie zmieniła. Nowy premier Mariano Rajoy uspokajał Europę, że Hiszpania żadnej pomocy z zewnątrz nie potrzebuje, z kryzysem sobie poradzi sama, a nawet wcale nie popiera emisji euroobligacji.

W te zapowiedzi mało kto już wierzy, czego dowodem wczorajsza decyzja agencji Fitch, obniżająca rating Hiszpanii aż o trzy pozycje, znacznie poniżej oceny, jaką ma Polska. Dziś jest oczywiste, że dumna Hiszpania znalazła się w bardzo trudnej sytuacji – i to co najmniej z dwóch powodów. Musi bowiem finansować cały czas olbrzymi deficyt budżetowy, powiększany przez bliskie bankructwa regiony, zatem sprzedaje na rynku nadal olbrzymie ilości obligacji. Oprocentowanie papierów 10-letnich przekracza 6 proc., więc już jest na granicy wytrzymałości, a jeśli jeszcze wzrośnie, Hiszpanie nie będą mogli już więcej pożyczać. Co gorsza, dodatkowo trzeba dokapitalizować szereg banków, czyli po prostu wesprzeć je publicznymi pieniędzmi. Nadal nie wiadomo, jaka kwota jest potrzebna w tym celu, ale szacunki wahają się między 50 a 100 mld euro. A jak znaleźć na to środki, skoro ledwo udaje się sfinansować bieżący deficyt?

Gdy piłkarze walczyć będą o zwycięstwa w Polsce i na Ukrainie, unijni politycy muszą zdecydować, jak pomóc Hiszpanii. Czwarta gospodarka eurolandu to już nie mała Grecja, spisana na straty, tylko zawodnik wagi ciężkiej, który lecąc w przepaść może pociągnąć za sobą Włochy.

Reklama