Każda z greckich partii miała nadzieję, że to właśnie ona skorzysta na cudzie warszawskim AD 2012. Po tym jak skazywana na pożarcie grecka drużyna sprawiła sensację i wyeliminowała faworyzowanych Rosjan, choć na chwilę poprawiły się nastroje w ciężko doświadczonym kryzysem kraju. I właśnie w tym momencie Grecy po raz drugi w tym roku wybrali parlament.
Zgodnie z przewidywaniami dwie największe siły, które zdominowały kampanię wyborczą, stoczyły zaciętą walkę o zwycięstwo. Nowej Demokracji pod przywództwem Antonisa Samarasa udało się przekształcić wybory w referendum nad pozostaniem Grecji w strefie euro. Dzięki temu partia, która w 2009 r. odchodziła w niesławie jako odpowiedzialna za ukrycie gigantycznego deficytu, po niespełna trzech latach prawdopodobnie będzie miała znowu premiera.
Lewicowa SYRIZA zajmuje drugie miejsce, choć również ta koalicja skorzystała na ostrej kampanii i dostała znacznie więcej głosów niż w majowych wyborach. Ona stała się miejscem schronienia dla tych wszystkich, którzy chcą zagrać w pokera z Europą, zamrozić spłatę długów i powiedzieć: „Sprawdzam”. Wielu Greków poparło radykalną koalicję, jednak więcej postanowiło nie podejmować takiego ryzyka. To Nowa Demokracja jest zwycięzcą i dzięki temu otrzymuje bonus w postaci 50 dodatkowych mandatów. Bonus, który nie da jej bezwzględnej większości, ale znacznie ułatwi zbudowanie koalicji na kolejne trudne miesiące.
Klęskę znów ponosi socjalistyczny PASOK. Jemu wyborcy nie wybaczyli drastycznych cięć i zdegradowali go do roli średniej partii. PASOK jednak pozostaje niezbędny Nowej Demokracji jako gwarant większości, bo tylko on w parlamencie jednoznacznie popiera poza zwycięzcami politykę oszczędności, uzgodnioną z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym.