Krótka była radość tych, którzy z OLT Express mieli lecieć połączeniami czarterowymi, a nie regularnymi. Te pierwsze funkcjonowały zaledwie kilka dni dłużej od drugich. Dziś po dwunastu Airbusach w biało-czerwonym malowaniu nie ma już w Polsce śladu, a spółka oficjalnie pożegnała się z klientami na profilu facebookowym. Upadek czarterowej części OLT to kolejne zmartwienie dla biur podróży, które korzystały z jej usług. Teraz, w szczycie letniego sezonu, trzeba znaleźć inne linie, które przetransportują turystów. Na razie się to udaje, choć część lotów ma opóźnienia. Na pomoc pospieszyły LOT, Enter Air i inni przewoźnicy, ale oczywiście nie za darmo.
Realizuje się czarny dla touroperatorów scenariusz. Klienci ze wszystkich stron bombardowani są negatywnymi informacjami, a lista biur podróży w upadłości nieustannie rośnie. Kto jeszcze nie wykupił wczasów, coraz poważniej zastanawia się, czy nie zrezygnować z zagranicznego wypoczynku. Ofiarą zamieszania mogą paść nawet portale zakupów grupowych, które dopiero niedawna odkryły turystykę jako jedną z najszybciej rosnących kategorii zniżkowych kuponów. Teraz muszą oddawać internautom pieniądze, jeśli nie chcą pogorszyć swojej reputacji.
Nie wiadomo również, czy nie zniknie podstawowe zabezpieczenie dla klientów – nieocenione, gdy polisa ubezpieczeniowa touroperatora okazuje się zbyt niska. Dotąd główną bronią kupujących była płatność za urlop kartą, co pozwalało odzyskać pieniądze w przypadku bankructwa biura. Jednak agent rozliczeniowy eService, bojąc się eksplozji swoich kosztów, zaczął właśnie wypowiadać umowy firmom turystycznym. Jeśli w jego ślady pójdą kolejni, wiele biur może przestać akceptować karty.