Najwięcej entuzjazmu w tej dziedzinie wykazują obecnie Francuzi. Jeszcze podczas kampanii wyborczej François Hollande obiecał rodakom, że państwo silnie wesprze miejscowe firmy, wspomoże rynek pracy. Teraz lewicowy prezydent próbuje spełnić swoje obietnice. Bank Inwestycji Publicznych (BIP) powstaje po to, żeby pomagać francuskim firmom, które chcą się rozwijać, mają ciekawe projekty, ale, niestety, przestraszone kryzysem banki komercyjne nie pożyczają im pieniędzy albo żądają horrendalnych odsetek.
Państwowych banków, które mają realizować rządowe programy wspierania gospodarki, przybywa. Najpierw trzeba im co prawda dać na start spory kapitał, ale później można je wypuścić na głębokie wody rynków finansowych. Mają państwowe gwarancje, więc w przypadku krajów wciąż uważanych za bezpieczne (np. Niemcy, Francja) bez problemu znajdą kupców na własne obligacje lub będą mogły zaciągać pożyczki pod ich zastaw. Dzięki temu są w stanie zwielokrotnić swoje finansowe możliwości, a co najważniejsze, tego rodzaju aktywność finansowa nie powiększa długu publicznego, bo zobowiązania banków, nawet państwowych, nie są do niego dopisywane. To jest właśnie druga główna zaleta tego rodzaju instytucji: państwo za ich pośrednictwem próbuje pobudzać rozwój gospodarczy, ale samo przy tej okazji oficjalnie się nie zadłuża.
Finansowe ramię rządu
Ironia losu polega na tym, że rządy na własne potrzeby wykorzystują mechanizm lewarowania (tzw. dźwigni finansowej), który jednocześnie ostro krytykują jako jedno ze źródeł obecnego kryzysu. Najwyraźniej jednak doszły do wniosku, że lepiej skorzystać i z takiej możliwości, niż bezczynnie patrzeć na narastające kłopoty.
Także w Polsce mamy instytucję funkcjonującą jako finansowe ramię rządu. To założony w 1924 r.