W PRL był taki dowcip: co to jest koniak? To ulubiony trunek klasy robotniczej, pity ustami jej najgodniejszych przedstawicieli. Dowcip ten nabiera nowego sensu, gdy ogląda się najnowsze modele Ferrari za szybą salonu w budynku, gdzie najgodniejsi przedstawiciele klasy robotniczej pili kiedyś koniak, czyli w dawnej siedzibie KC PZPR.
Tak jak dawniej niełatwo dostać się do środka. Obsługa ocenia, czy to potencjalny klient, czy może zwykły miłośnik motoryzacji, który chce tylko z bliska zobaczyć, jak wygląda 1,2 mln zł na kołach. Takiemu zaleca się popatrzenie przez szybę. Auta sprzedają się jak świeże bułeczki, tegoroczna pula została wyczerpana już w lutym, a polski dealer firmy z Maranello dostał z centrali nagrodę za sprzedaż samochodów z najbogatszym wyposażeniem. Czyli tych najdroższych.
Oczywiście, kto kupił i ile zapłacił, to tajemnica. Zgodnie z sentencją powtarzaną przez najbogatszego Polaka Jana Kulczyka: duże pieniądze lubią spokój, wielkie – ciszę. Firma Rolls-Royce nie podaje nawet, ile samochodów sprzedała w poszczególnych krajach. Brytyjska marka nie ma jeszcze w Polsce salonu, ale jej interesy reprezentuje warszawski dealer BMW Auto Fus (RR należy do niemieckiego koncernu). Obsługuje także rynki państw nadbałtyckich, Słowacji i Czech. Pozyskuje klientów (choć auta sprzedaje centrala), dostarcza samochody i zapewnia serwis.
Pokaż mi, czym jeździsz
Z bazy danych o rejestracjach wynika, że w tym roku przybyły w kraju dwa egzemplarze RR. – Do końca roku będzie więcej. Ile – tego nie mogę powiedzieć – oświadcza Radek Pstrokoński, brand manager Rolls-Royce’a.