Do małego miasteczka w Pensylwanii, idyllicznego, choć biednego, przybywają Steve i Sue, wysłannicy koncernu gazowego Global (świetne role Matta Damona i Frances McDormand). Pod miasteczkiem rozciągają się złoża gazonośnych i ropodajnych łupków. Wysłannicy mają przekonać mieszkańców, by zgodzili się na ich eksploatację, i podpisać umowy z właścicielami gruntów, bo w USA do nich należy to, co kryje ich ziemia. Steve i Sue niczym rewolwerowcy krążą po miasteczku, ale zamiast rewolwerów mają wypchane portfele. Sięgają po nie co chwila. W knajpie postawią wszystkim kolejkę, dzieciom zorganizują festyn. Tego przekupią, tamtego zastraszą, innemu obiecają złote góry. Wszystko po to, żeby mieszkańcy polubili koncern Global i zgodzili się na wiercenie w złożach łupkowych.
Na ich drodze staje jednak tajemniczy wysłannik organizacji ekologicznej (John Krasinski). Przekonuje mieszkańców, by powiedzieli nie, bo gaz łupkowy jest wydobywany metodą szczelinowania hydraulicznego, czyli podziemnego kruszenia skał mieszanką wody, piasku i chemikaliów. Może to doprowadzić do skażenia środowiska i zniszczy ich piękny świat. Jego agitacja, choć bardzo agresywna, jest dość nieudolna. Wysłannicy firmy Global orientują się po pewnym czasie, że ów ekolog jest... też z koncernu Global. Przybył tu po to, by skompromitować działaczy ekologicznych.
„Promised Land” jest kolejnym głosem Hollywood w dyskusji na temat wydobycia gazu łupkowego. Polski dystrybutor miał problem, bo nie mógł przetłumaczyć tytułu na polski. „Ziemia obiecana” jest zbyt głęboko zakorzeniona w polskiej wyobraźni filmowej. Choć tu i tam chodzi o pokazanie przepaści między bajkowymi marzeniami a ponurą rzeczywistością.
W USA, gdzie narodziła się łupkowa rewolucja, od dawna na ekranach kin, telewizorów i komputerów toczy się wojna o wyobraźnię masowego odbiorcy.