Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Skubaniec

Krzysztof Habich – największy aferzysta III RP

Wielu renomowanych specjalistów prawa podatkowego – wolą to mówić anonimowo – uważa, że Krzysztof Habich był wśród nich najlepszy. Wielu renomowanych specjalistów prawa podatkowego – wolą to mówić anonimowo – uważa, że Krzysztof Habich był wśród nich najlepszy. Jacek Marczewski/SE / East News
Krzysztof Habich był jak zły sen dręczący kolejnych ministrów finansów. Okrzyczany największym aferzystą podatkowym III RP, pionierem w wyłudzaniu VAT. Zmarł nie doczekawszy finału ciągnących się latami spraw.
Zanim trafił do więzienia, Krzysztof Habich lubił być królem życia (na fot. z sekretarkami jednej z jego firm).Tomasz Gzell/Forum Zanim trafił do więzienia, Krzysztof Habich lubił być królem życia (na fot. z sekretarkami jednej z jego firm).

Miał 66 lat. Mecenas Krasimir Karkoszka, broniący Habicha w jednej z jego licznych, ciągnących się w nieskończoność spraw, doradza teraz rodzinie, by skierowała sprawę do Strasburga. Po co to teraz Habichowi? Stawką jest inne miejsce w historii gospodarczej ostatniego dwudziestolecia. Po jasnej stronie, a nie po ciemnej.

Wielu renomowanych specjalistów prawa podatkowego – wolą to mówić anonimowo – uważa, że Krzysztof Habich był wśród nich najlepszy. Niektórzy praktykowali u niego, zanim współpraca z nim nie zaczęła być nadto ryzykowna. Mówią, że to genialny samouk, który formalną edukację zakończył na drugim roku Politechniki Warszawskiej.

On sam twierdził, że w PRL studiów nie opłacało się kończyć – po dyplomie trzeba było iść na rok do wojska. Studiował więc długo i nieskutecznie. Żeby zarobić, prowadził spółdzielnię studencką Estetyka, która zajmowała się sprzątaniem. Potem, już jako właściciel firm polonijnych, produkował papę, kosiarki i wszystko, co dało się dobrze sprzedać. Uważał, że socjalizm jest ustrojem, w którym łatwo zarobić – wszystkiego przecież brakuje.

Habichowi nie było żal lat spędzonych za kratkami, choć z ekspertyz kardiologów wynikało, że w każdej chwili jego serce może nie wytrzymać. Medycy sądowi uważali, że to jego linia obrony. Zwłaszcza że tryb życia na wolności nie sprzyjał choremu sercu. Lubił wino i szampana w ilościach hurtowych, uwielbiał ostrą jazdę szybkimi sportowymi samochodami. Ale bolała go opinia przestępcy. Do końca życia upierał się, że prawa nie złamał. To, że złe przepisy umożliwiają rujnowanie państwowej kasy, jest winą ich twórców, nie jego. Niech je poprawią. Jego zaś specjalnością było wyjmowanie pieniędzy, których nigdy do państwowej kasy nie włożył.

Habich chwalił się, że jego firmy – w połowie lat 90.

Polityka 28.2013 (2915) z dnia 09.07.2013; Rynek; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Skubaniec"
Reklama