Choć Solorz-Żak jest właścicielem telewizji Polsat, stronił od kamer i rzadko publicznie zabierał głos. Mówił lakonicznie, nie lubił roztrząsać biznesowych problemów. A miał ich niemało. Zwłaszcza wtedy, gdy przejął upadający Elektrim i rozpoczął jego ratowanie. To była hazardowa rozgrywka i wielu ekspertów przekonywało, że ściąga sobie na głowę kłopoty, które go przywalą. Wygrzebał się z nich cicho i skutecznie, rozwiązując wieloletni spór, którego przedmiotem był kontrolny pakiet akcji Polskiej Telefonii Cyfrowej, operatora sieci Era. Odkupił go niemiecki koncern Deutsche Telekom. Dzięki tej transakcji Solorz-Żak nieźle zarobił, a Niemcy mogli ostatecznie przejąć kontrolę nad Erą i zamienić polski szyld na swój międzynarodowy T-Mobile. Dziś Solorz i niemiecki koncern znów się spotykają, ale nie dyskretnie przy negocjacyjnym stole, ale w towarzystwie kamer i dziennikarzy, oskarżając się o nieuczciwe zagrania.
Bo prezes zarządu Polkomtel SA Zygmunt Solorz-Żak nie ma już stalowych nerwów i nie jest małomówny. Zwołuje konferencje, chwyta za mikrofon i miota oskarżeniami. Na nieuczciwych konkurentów, na bezduszne organy państwa, które popierają zagraniczne koncerny, a nie krajowego przedsiębiorcę. Ze zdenerwowania plącze mu się język. Gigabity co rusz mylą mu się z gigahercami i musi prosić o wsparcie współpracowników, spokojniejszych i bardziej biegłych w sprawach telekomunikacji.
Transakcja życia
Zygmunt Solorz-Żak dwa lata temu kupił Polkomtel SA, operatora telefonii komórkowej Plus, wysoko przebijając pozostałych oferentów. To była spółka należąca do wielkich firm kontrolowanych przez Skarb Państwa (Orlen, KGHM, PSE, Węglokoks). Dotychczasowi właściciele doszli do wniosku, że biznes komórkowy nie jest tak opłacalny jak niegdyś, rośnie konkurencja, konieczne są nowe inwestycje.