Sportową sensacją tego lata stała się tenisistka Maria Sugarpova. Była uznawana za faworytkę turnieju US Open na Florydzie, a jej zapowiadany występ poruszył media na całym świecie. W rubrykach sportowych poważnych tytułów prasowych trwały dyskusje, czy należy pozwolić Sugarpovej zagrać na korcie. Znani komentatorzy tego sportu deklarowali, że są przeciwni i nawet jeśli do występu dojdzie, to im to nazwisko nie przejdzie przez gardło. Ostatecznie Sugarpova zrezygnowała z meczu, podobno ze względu na kontuzję barku.
Czy Maria Sugarpova istnieje? Do pewnego stopnia. Chodzi oczywiście o słynną rosyjską tenisistkę Marię Szarapową, która poza kortem intensywnie zajmuje się biznesem. Bo to dzięki niemu w wieku 26 lat należy do najzamożniejszych sportsmenek świata. Poza dochodami z tradycyjnych w sporcie kontraktów reklamowych i sponsorskich Maria zarabia też w inny sposób. Zainwestowała w biznes cukierniczy. Jest producentką cukierków i kolorowych żelków, które „New York Times” nazwał „Spice Girls świata słodyczy”. Ich znakiem towarowym jest cukierkowo przerobione nazwisko Szarapowej – Sugarpova. Paczki kolorowych słodyczy w kształcie piłek tenisowych po 5,99 dol. za opakowanie można kupować w Internecie.
Ktoś ze współpracowników Marii, zapewne jej niezwykle przedsiębiorczy agent Max Eisenbud, wpadł na pomysł marketingowego triku. Pojawiła się więc informacja, że Szarapowa na czas trwania turnieju US Open na Florydzie wystąpi o tymczasową zmianę nazwiska na Sugarpova. Prawo stanu Floryda dopuszcza taką możliwość, choć zapewne jego twórcy nie myśleli o możliwości zamiany nazwiska na znak towarowy produktu. Nikt czegoś takiego jeszcze nie robił, ale w biznesie kto pierwszy, ten lepszy. Gdy specjaliści od marketingu kiwali głowami z podziwem, w sportowym świecie zawrzało.