[Tekst został opublikowany w POLITYCE 28 stycznia 2014 roku].
Zwykle nikt „śmieciówkami” się nie chwali, ale popularny od 51 lat Piotr Kaczkowski sam dokonał swoistego coming outu. W trakcie prowadzonej przez siebie audycji poskarżył się słuchaczom, że Polskie Radio nie przedłużyło z nim umowy o pracę, gdyż od dwóch lat jest już w wieku emerytalnym (ma 68 lat). Ponieważ fani Trójki na facebookowym fanpage’u decyzję pracodawcy Kaczkowskiego skrytykowali, domagając się jej uzasadnienia, zarząd PR poczuł się wezwany do odpowiedzi.
Tak oto dowiedzieliśmy się, że we wrześniu 2011 r. Piotr Kaczkowski z własnej i nieprzymuszonej woli przeszedł na emeryturę. Mimo to w kolejnych latach Polskie Radio nadal zawierało z nim umowy o pracę, tyle że nieco gorsze, bo terminowe. Na kolejną, w 2014 r., zarząd już się nie zgodził. W domyśle – skoro publiczne radio z powodów finansowych zmuszone jest do redukowania zatrudnienia, to utrzymywanie na etacie emeryta może się wielu jego młodszym, pozbawionym zatrudnienia kolegom wydać niesprawiedliwe. Front obrony Kaczkowskiego wyraźnie osłabł.
Twórca tynkarz
Nie należy jednak wyciągać z tego wniosku, że odblokowany przez Kaczkowskiego etat zajmie ktoś inny. Teraz na etaty już się po prostu nie przyjmuje. Piotr Kaczkowski nadal będzie więc prowadził swoje audycje, biorąc za nie jednak tylko honorarium, czyli pracując na umowę o dzieło. Stanie się pracownikiem tańszym.
Z punktu widzenia najmłodszych słuchaczy Trójki pretensje Kaczkowskiego mogą się wydać wręcz niezrozumiałe. Ulubiony prezenter dostaje przecież emeryturę, na którą oni już nawet nie liczą.