PSL na gwałt szuka dla niezadowolonych rolników dodatkowych pieniędzy. Najlepiej z takich źródeł, by nie obciążały wprost finansów publicznych, co z pewnością wzbudziłoby protest ministra finansów. Markowi Sawickiemu, ministrowi rolnictwa, nie brakuje pomysłów. Widać, że dobrze przygotował się do batalii z opozycją o głosy wiejskich wyborców. Gra przecież o wielką stawkę. O to, czy dysponentem dziesiątków miliardów złotych płynących do rolników nadal będą ludowcy czy – w razie wygranych wyborów parlamentarnych – Prawo i Sprawiedliwość.
W naszej polityce rolnej od lat nie chodzi o to, by modernizować rolnictwo, ale wygrywać wybory. Każde posunięcie oceniane jest pod jednym kątem: co na to powie opozycja i czy zwiększa ono szanse wyborcze ludowców. Konkurujące z nimi o wiejskich wyborców PiS korzysta przecież z każdej okazji, żeby obiecać, że ono na pewno dorzuciłoby rolnikom pieniędzy, których nie umie wywalczyć PSL. Załatwiłoby, czego nie umieją załatwić w Brukseli ludowcy. Na przykład to, żeby rolnicy nie musieli płacić Unii kar za przekroczenie limitów produkcji mleka.
To dzisiaj dla Marka Sawickiego problem numer jeden, dotyczy 60 tys. najlepszych producentów mleka. Od kilku miesięcy wzbiera w nich złość na ministra. – Publicznie obiecywał, że zmontuje w Unii koalicję krajów członkowskich, która poprze nasz postulat: zgody na wzrost produkcji, bez nakładania na nas za to kar. Nie zmontował, nikt nas nie poparł – pomstuje duży producent mleka z Podlasia.