Wiele osób ucieszyłaby rozbiórka „szkieletora” przy pl. Politechniki 4 w Warszawie, biurowca w niekończącej się budowie. Inwestor, spółdzielnia budowlano-mieszkaniowa Bratniak, gra na nosie władzom miasta. W umowie z prezydentem Warszawy i burmistrzem dzielnicy Śródmieście spółdzielnia zobowiązała się zakończyć budowę do sylwestra 2003 r., a nie wyszła jeszcze poza stan surowy. Co pewien czas wznawia roboty, żeby nie stracić pozwolenia na budowę (przerwa nie może sięgnąć 3 lat) i kolejny raz je zawiesza. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Andrzej Kłosowski zapewnia, że w tym roku nie da się zbyć byle czym. Jeśli nie będzie wyraźnego postępu robót, inwestor straci pozwolenie.
Po prawdzie, nie powinien tego pozwolenia w ogóle dostać. Według decyzji lokalizacyjnej biurowiec miał nawiązywać do zabudowy przy zbiegu ulic Nowowiejskiej i Śniadeckich, mieć podobne gabaryty. Tymczasem w pozwoleniu na budowę dopuszczono postawienie budynku wyrastającego ponad sąsiednie kamienice, wyższego od nich o dwie kondygnacje i kopułę, stanowiącego dysonans w pierzei przy pl. Politechniki.
Nakaz rozbiórki
Według NIK, która prześwietlała tę inwestycję, pozwolenie zostało wydane bez zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków, chociaż biurowiec powstaje na terenie wpisanym do rejestru zabytków. Inwestor nie podporządkował się także decyzji stołecznego konserwatora zabytków (z 2009 r.) zobowiązującej go do obniżenia budynku o dwie kondygnacje.
Takie inwestycje to wierzchołek góry lodowej.
Ważą się teraz losy jednej z największych samowoli budowlanych w naszym kraju. 27 listopada ubiegłego roku inspektor Andrzej Kłosowski wydał nakaz rozbiórki dwóch apartamentowców przy ul. Leszczyny 4 i 10, z czterdziestoma lokalami. Zamieszkanymi od ośmiu lat.