Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Ekspat, bat i pat

Cienie i blaski polskiego kapitalizmu

Katarzyna Bieńkowska, partner w firmie doradztwa personalnego. Katarzyna Bieńkowska, partner w firmie doradztwa personalnego. Tadeusz Późniak / Polityka
Rozmowa z Katarzyną Bieńkowską, partnerem w firmie doradztwa personalnego, o kapitalizmie, który zbudowaliśmy, o zmieniających się powodach, dla których zatrudnia się menedżerów, i o tym, co to oznacza dla pracowników.
„My od początku kusiliśmy inwestorów głównie niskimi kosztami produkcji. Dobrze wyszkolonym pracownikiem, który godził się pracować taniej niż jego kolega za zachodnią granicą”.Alessio/Flickr CC by 2.0 „My od początku kusiliśmy inwestorów głównie niskimi kosztami produkcji. Dobrze wyszkolonym pracownikiem, który godził się pracować taniej niż jego kolega za zachodnią granicą”.

Juliusz Ćwieluch: – Jest pani odpowiedzialna za dobór głównych aktorów polskiego kapitalizmu?
Katarzyna Bieńkowska: – Przecenia pan moją rolę.

Pracowała pani w dwóch z pięciu największych firm rekrutacyjnych na świecie. To wy znajdowaliście ludzi do największych firm.
Powiedzmy, że byliśmy bliżej niż inni. Świat firm doradztwa personalnego albo – jak się potocznie mówi – headhunterów ułożony jest podobnie jak każdy inny. Na górze są te znane firmy. Rzeczywiście jest ich pięć. Sporo firm średniej wielkości i bardzo dużo małych. Firmy, dla których pracowałam, były największe nie dlatego, że rekrutowały najwięcej osób albo same zatrudniały wielu pracowników. Przecież w tamtych czasach wystarczyło otworzyć jeden hipermarket, żeby mieć rekrutację na poziomie 500 osób. My takich projektów nie robiliśmy. Nam powierzano znajdowanie tych, którzy będą to wszystko budować. Ja, tak jak wszyscy, trafiłam do tej branży przypadkiem. Miałam wykształcenie ekonomiczne, jakieś pierwsze sukcesy, znałam angielski. Na początek to wystarczyło. W tamtych czasach stosunkowo łatwo było znaleźć się na fali.

Która jak tsunami zatapiała komunizm. Podobało się?
Podobało. Fala optymizmu była ogromna. Wydawało się, że ci, którzy wskoczyli do pociągu z napisem transformacja, pociągną cały kraj. A ci, którzy zostali na dworcu, przehibernują do końca swoich dni, bez większych konsekwencji dla całej reszty.

„Poszukujemy osób do pracy w młodym, dynamicznym zespole, wiek do 35 lat”.
Akurat na najwyższe stanowiska rekrutowało się osoby od 35 roku życia w górę. Ale wiem, co pan chce powiedzieć. I zgadzam się z panem, że całe starsze roczniki zostały z automatu odstawione na bocznicę.

Polityka 26.2015 (3015) z dnia 23.06.2015; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Ekspat, bat i pat"
Reklama