W perspektywie krótkoterminowej te dwie tendencje się utrzymają. Nie da się ich uniknąć.
Polska uznawana jest przez rynki finansowe za kraj z grupy tych o wyższym poziomie ryzyka inwestycyjnego. Dlatego podczas takich zawirowań inwestorzy szukają bezpieczniejszych miejsc dla swego kapitału. Stąd się bierze odpływ zasobów z giełdy i wyprzedaż obligacji państwowych (czego skutkiem będą wyższe koszty obsługi naszego długu przez rząd).
Za pieniądze ze sprzedaży akcji i obligacji inwestorzy kupują papiery wartościowe innych krajów oraz walutę – euro, dolary, franki czy funty brytyjskie – co przekłada się na spadek wartości złotego.
Taka sytuacja niewiele się zmieni, jeśli Grecja i jej wierzyciele wrócą do stołu rokowań, ale szybko nie wypracują trwałego rozwiązania. Jeśli ostateczne porozumienie będzie się odwlekać, destabilizacja będzie się utrzymywać, choć tempo ucieczki inwestorów na bezpieczniejsze rynki zapewne spowolni.
W perspektywie długoterminowej lepiej byłoby dla nas, gdyby Grecja opuściła strefę euro – wtedy nasza pozycja w UE uległaby wzmocnieniu. Inwestorzy z Londynu czy Nowego Jorku mniej łaskawym okiem patrzyliby na państwa ze strefy euro, chętniej zaś lokowaliby swoje aktywa w krajach spoza unii walutowej, z dobrymi perspektywami rozwoju gospodarczego. Czyli takich jak Polska.