Laboratorium pieniądza
W Grecji rośnie zainteresowanie bitcoinami i kartami płatniczymi
Co zrobić, żeby zachęcić społeczeństwo do obrotu bezgotówkowego? Od lat nasze banki próbują różnymi metodami popularyzować karty. Czasem kuszą prezentami i chwalą bezpieczeństwo takich transakcji. Innym razem stosują środki mniej przyjazne, karząc opłatami tych, którzy dostali plastik, ale trzymają go w szufladzie.
Tymczasem przykład grecki pokazuje, że wystarczy po prostu wprowadzić limity wypłat gotówki z kont, a społeczeństwo – oczywiście nie z własnej woli – nagle przypomina sobie o ukrytych w domu kartach, a nawet błaga banki o nowe. I to jak najszybciej.
W Grecji, do niedawna znanej jako królestwo gotówki, karty ogromnie zyskały na znaczeniu. W lipcu wydano ponad milion nowych debetówek, a wartość zakupów bezgotówkowych w wielu sklepach wzrosła kilkakrotnie. W ten sposób można ominąć ograniczenia, bo chociaż nadal obowiązuje limit wypłat z bankomatów (420 euro tygodniowo), to nie dotyczy on płatności kartami. Nic dziwnego, że w szybkim tempie Grecy nadrabiają zaległości.
Oczywiście dzieje się to nie dobrowolnie, a pod przymusem, ale może trwale zmienić zakupowe zwyczaje w Grecji. Wiele sklepów i punktów usługowych instaluje bowiem terminale, a osoby niekorzystające dotąd z kart zaczynają się do nich przyzwyczajać. Tak oto kryzys okazał się najlepszym prezentem dla Visy i MasterCarda, które przez lata głowiły się, jak odzwyczaić Greków od gotówki. A przy okazji cieszy się grecki fiskus, bo im więcej płacenia kartą, tym mniej szarej strefy.
Jeszcze ciekawsze zjawisko ostatnich tygodni w Grecji to popularność wirtualnej waluty bitcoin. Wkrótce na greckich ulicach stanie tysiąc bankomatów, sprzedających właśnie ten pieniądz.