Od strony politycznej Pesa raczej nie padnie ofiarą „dobrej zmiany”. Kojarzona do tej pory głównie z poprzednią ekipą, bała się, czy zostanie zaakceptowana przez nowe rozdanie. Wszystko wskazuje na to, że znalazła sojuszników w partii rządzącej, o czym świadczy niedawna wizyta posłów PiS w Bydgoszczy, fotografujących się przy nowym pociągu dla, co ciekawe, niemieckiego przewoźnika NEB.
W ogłoszonym niedawno tzw. planie Morawieckiego Pesa też nie została pominięta. Będzie obok Solarisa jednym z centrów rozwoju programu „Luxtorpeda 2.0”, mającego stworzyć nowe pojazdy szynowe dla komunikacji miejskiej i kolei aglomeracyjnych.
To dla Pesy ważne deklaracje, bo po ubiegłorocznym szale dostaw teraz liczba zamówień jest dużo mniejsza. Nowe programy unijne na dobre nie ruszyły, więc miasta wstrzymują się z organizowaniem przetargów na tramwaje albo zamawiają tańsze modele częściowo z wysoką podłogą, jakich Pesa – słusznie zresztą – nie produkuje. Także marszałkowie województw w większości dopiero myślą, jakie pociągi kupić. Do tego bydgoska firma przegrała ważny przetarg z Newagiem na dostawę 12 nowych składów dla Kolei Małopolskich, bo zdaniem sądu zaproponowała… zbyt niską cenę.
A nowe, duże zamówienia Pesie są bardzo potrzebne, bo nie wszystkie kontrakty ostatnich lat okazały się równie udane. Co prawda udało się, poprzez księgowe sztuczki wspierane przez rząd, zrealizować zamówienia dla wszystkich miast, dla Kolei Mazowieckich i przede wszystkim dla PKP Intercity. Pojazdy zostały oficjalnie wyprodukowane do Sylwestra, by nie przepadła unijna dotacja, a klienci faktycznie testowali je i odbierali później.
Jednak nad spółką wisi groźba zapłaty sporych kar za opóźnienia.