Świat nie kończy się na tafli lustra, o czym przekonała się brylująca teraz na ekranach kin Alicja z krainy czarów. Wystarczy przejść na drugą stronę i wszystko staje na głowie. A zbyt długa transgresja sprawia, że coraz trudniej rozeznać, która strona jest prawdziwa. Zresztą cała książka „Po drugiej stronie lustra...” Lewisa Carrolla to do pewnego stopnia lustro: z pozoru bajka, ale gdy się zastanowić, niedaleko jej do traktatu filozoficznego dla dorosłych. Carroll skłania czytelnika, aby od czasu do czasu sprawdził, co się stanie, jeśli wszystko postawi na głowie. I wygląda na to, że przekonał do tego zabiegu kilku ważnych bankowców.
Przyjmijmy na chwilę lustrzaną logikę Carrolla. Po drugiej stronie Alicja trafia na bank. Wchodzi do środka, a tam wita ją szalony kapelusznik i od ręki proponuje pożyczkę. Długoterminową. Dziewczynka, nieco zdezorientowana, odpowiada, że nie ma pomysłu, co zrobić z tymi pieniędzmi. Szczególnie że ekonomia – tak jak wszystko po drugiej stronie – również jest postawiona na głowie. Kapelusznik nalega, prosi, w końcu proponuje Alicji, że jej zapłaci, jeśli tylko weźmie tę cholerną pożyczkę. Kto by się nie zgodził? I tu pojawia się to typowo Carrollowskie, na pozór tylko absurdalne pytanie: czy wciąż wiemy, która strona lustra jest prawdziwa?
1.
Już od kilku miesięcy 758 duńskich rodzin z kredytem hipotecznym w Realkredit Danmark dostaje od banku pieniądze. Do wysyłanego pocztą kwartalnego rozliczenia bank dołącza czek na kilkaset koron. I nie jest to wcale nagroda za sumienność i punktualność spłat. Przeciwnie, bank będzie zachwycony, jeśli jego klienci spóźnią się z przelewem.