Świadkowie tego wydarzenia nie są pewni, czy minister podczas wizyty w małopolskiej gminie Łącko pokraśniał na twarzy ze wstydu, że słowa ciągle nie dotrzymał, czy też po prostu degustował. Śliwowica łącka ma moc niewiele mniejszą niż spirytus, nawet 70 proc. Przebija pod tym względem zarówno węgierską palinkę, jak i czeskie czy słowackie okowity. Tamtejsze specjały pędzone są legalnie, a u nas politycy wszystkich partii, jak się napili, to obiecywali zalegalizować, a potem okazywało się, że się nie da. Za dużo ustaw trzeba by zmienić, a tak naprawdę zawsze chodziło o pieniądze. W poczcie obiecujących znaleźli się, oprócz Jurgiela, m.in. Janusz Palikot i Jarosław Gowin, a wcześniej politycy z PSL.
Jedyni, którzy słowa dotrzymali, jeszcze w latach 70., to byli ci z PZPR. Ekipa gierkowska przeprowadzała reformę administracyjną kraju i zanosiło się na to, że stolicą województwa będzie Nowy Targ. Degustacja łąckiego specjału skłoniła komisję do spraw reformy, by województwem został Nowy Sącz. Władzy jakoś wtedy nie przeszkadzało, że to bimber nielegalnie pędzony po nocach. Lobbing okazał się skuteczny.
Nasycenie biznesem na kilometr kwadratowy jest w Nowym Sączu bodaj najwyższe w kraju. Tutaj siedzibę ma Fakro, drugi producent okien dachowych na świecie, którego właściciel jeszcze przed wyborami bardzo zbliżył się do PiS. Stąd jest Konspol, którego wędliny z drobiu zna pół świata. Wiśniowski (bramy i ogrodzenia) też handluje z wieloma krajami Europy. Więc jeśli miejscowi biznesmeni spotykają się ze swoimi zagranicznymi partnerami, to każdy z nich musi dostać butelkę śliwowicy łąckiej, bo niczego bardziej atrakcyjnego do konsumpcji region nie wymyślił.
Gdzie ją kupują, skoro pędzona wyłącznie nielegalnie? – W każdej firmie ktoś wie, i tego kogoś po prostu się wysyła po towar – wymijająco odpowiada miejscowy biznesmen.