Lepszy Uber niż szara strefa
Polska potrzebuje przejrzystych regulacji dla przewoźników
Polemika z artykułem „Uber jedzie na gapę” Patryka Szczepaniaka i Konrada Szczygła (POLITYKA 40).
***
Kiedy w XIX w. robotnicy niszczyli fabryczne maszyny, odbierające im pracę, trudno było nie pochylić się nad losem ludzi, których technologiczna rewolucja wyrzucała poza rynek pracy. Jednak już nikt nie wyobraża sobie fabryk bez maszyn. Czas przyniósł kolejne technologiczne innowacje, takie jak Uber. Dziś to one są obiektem ataków.
Katalizatorem ostatnich przemian jest smartfon – podłączony do sieci komputer, który wielu z nas nosi przy sobie. Umożliwił powstanie nowej kategorii usług, polegających na bezpośrednim kojarzeniu osób, które mają potrzebę (na towar czy usługę), z tymi, którzy mogą tę potrzebę spełnić. Tak działają serwisy aukcyjne (jak Allegro czy eBay), podróżniczo-hotelowe (np. Airbnb, Couchsurfing) czy transportowe (BlaBlaCar, Uber itd.). Pomysł na Ubera narodził się z prostej potrzeby: Travis Kallanick i Garrett Camp, dwóch przedsiębiorców z Doliny Krzemowej nie mogło złapać taksówki w centrum Paryża. Obserwując przejeżdżające po ulicach prywatne auta, w których byli tylko kierowcy, uznali, że trzeba wymyślić sposób na złapanie „podwiezienia” samochodem. Naturalnie za pomocą smartfona.
Uber, podobnie jak inne podobne usługi wykorzystujące technologie do łączenia usługodawców z konsumentami, szybko zdobył popularność – korzysta z niego ponad 40 mln ludzi w ponad 500 miastach na świecie. Praktycznie jedynym ograniczeniem rozwoju Ubera są regulacje – w ten sposób swój rynek chronią np. Węgry. Sprzeciw wobec działalności Ubera nie wynika jednak z troski o klientów i podróżnych.