Gdacząca rewolucja
Koniec jajek z chowu klatkowego. Kury przestaną cierpieć, ale to tylko część prawdy
Tego chyba nie spodziewało się nawet Stowarzyszenie Otwarte Klatki, które od 2012 r. walczy o poprawę losu polskich kur. W ubiegłym roku jako pierwszy rezygnację ze sprzedaży jaj z chowu klatkowego ogłosił w naszym kraju Aldi. Zaraz po nim podobne komunikaty wystosowały Lidl, Kaufland, Netto. Wkrótce dołączyła do nich Biedronka, a niedawno podobne deklaracje złożyły Carrefour, Auchan oraz – jako pierwsza z polskich (kapitałowo) sieci – Piotr i Paweł. We wszystkich tych sklepach stopniowo wycofywane będą ze sprzedaży jaja oznaczone na skorupkach cyfrą trzy. Za kilka lat mają zniknąć w ogóle. Dlaczego „trójki” wywołują takie kontrowersje?
To jaja, które znoszą kury trzymane całe życie w niewielkich klatkach. Dla producentów taki typ hodowli kur jest idealny, bo najtańszy. Kury w klatkach znoszą dużo jaj i żyją dłużej niż ich koleżanki na wolności. Dzięki temu jaja z klatek są tańsze niż te oznaczone cyfrą dwa (chów ściółkowy) i jeden (kury mające wolny wybieg). W ofercie są jeszcze najdroższe, ale w Polsce mało popularne, jaja „zerówki”, czyli pochodzące z hodowli ekologicznych.
Ci, którym los kur nie jest obojętny, nie kryją radości. – Nasze apele kierowane do sieci handlowych wreszcie przyniosły skutek. Groziliśmy, że rozpoczniemy wielką kampanię społeczną pokazującą, jak cierpią kury trzymane w klatkach. Wielu klientów nie zdaje sobie z tego sprawy. Gdy się dowiadują, jak wygląda hodowla klatkowa, zaczynają sprawdzać, które jaja kupują – przekonuje Klara Siemianowska ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Kłopot w tym, że nie wiadomo, co kieruje handlowymi gigantami – szczera troska o los kur czy może próba poprawy własnego wizerunku? A do tego temat jaj nadaje się teraz idealnie. – Polacy są konsumentami coraz bardziej świadomymi.